Prawnicy Prady wyrzucili z rynku polską markę odzieżową. Poszło o czcionkę i renifera

Polska firma bez szans w starciu ze światowym gigantem modowym. Firma: To jak starcie Dawida z Goliatem. Tylko tu Dawid przegrywa. Prawnicy: Duzi muszą bronić swoich interesów.

- Wszystko zaczęło się, gdy zgłosiliśmy do Urzędu Patentowego dwa znaki towarowe MUMU - słowny (słowo mumu) i słowno-graficzny (słowo mumu w odpowiednim zapisie graficznym - logotyp) – opowiada Jakub Mucha, współwłaściciel firmy MUMU.

MUMU to producent damskich torebek. Na swojej stronie MUMU pisze o sobie, że jest marką założoną przez przyjaciół o różnych narodowościach – włoskiej, polskiej i szwedzkiej – których połączyły miłość do kobiet i pasja w tworzeniu toreb najbliższych ideałowi.

Po tym, jak firma wystąpiła do Urzędu Patentowego dostała pismo z kancelarii rzecznika patentowego Prady. Prada to znany na całym świecie włoski dom mody, właściciel wielu marek modowych m.in. skierowanej do młodzieży MIU MIU. I właśnie o MIU MIU poszło.

Prada: MUMU pasożytuje. MUMU: To absurd

Zdaniem prawników reprezentujących Pradę, znaki polskiej firmy naruszają znak towarowy marki MIU MIU. Argumentowali, że nazwa MIU MIU pochodzi od imienia wnuczki założyciela włoskiej marki Miucci Prady i fonetycznie oraz graficznie jest łudząco podobna do nazwy MUMU. Zarzucili też właścicielom MUMU, że celowo i z premedytacją próbowali upodobnić nazwę swojej firmy do nazwy MIU MIU i w sposób „pasożytniczy” czerpią korzyści z renomy znaku MIU MIU, wprowadzając przy tym klientów w błąd. 

Jakub Mucha przekonuje jednak, że nazwa jego firmy powstała od nazwiska założyciela (Mucha) i zbieżność z MIU MIU jest niefortunna, ale zupełnie przypadkowa.

- Przez 5 lat na rynku zawsze staraliśmy się jak najbardziej wyróżnić nasze produkty, nigdy się nie podszywaliśmy pod inną markę, robimy rzeczy zupełnie inne niż MIU MIU, kierujemy je do zupełnie innego klienta, nawet nasze zdjęcia wizerunkowe, styl marki i ogólnie jej „duch” jest kompletnie różny od tego co robi MIU MIU – zapewnia Jakub Mucha. – Niestety tego Prada dostrzegać nie chce – rozkłada ręce.

Odpiera też argumenty prawników Prady, którzy twierdzą, że logo graficzne MUMU wygląda niemal identycznie jak logo MIU MIU. - Wystarczy obejrzeć dwa logotypy, żeby stwierdzić, że to bzdura – mówi Jakub Mucha.

Logo Miu MiuLogo Miu Miu miumiu.com

Logo MUMULogo MUMU mumubags.com

Nie zgadza się też z zarzutem, że renifer umieszczony obok napisu w logo z nazwą polskiej firmy „jest niemal niewidoczny”. - Ludzie w Pradzie mają chyba bardzo słaby wzrok - komentuje.

Jego zdaniem także zarzut, że logotyp na produktach MUMU jest umieszczany w tym samym miejscu co MIU MIU, jest absurdalny. - To gigantyczna bzdura, bo wszystkie firmy na świecie produkujące torebki i buty umieszczają logo w podobnych, przyjętych przez jakieś zasady sztuki, miejscach. Nie jest to więc żadna cecha wyróżniająca MIU MIU – mówi Jakub Mucha. 

Polska firma idzie na ugodę

Jego zdaniem cała ta sprawa wygląda jak walka Dawida z Goliatem. - Prada, światowy gigant niesłusznie zarzuca nam podszywanie się pod jedną z ich marek w złej wierze, bez względu na okoliczności rozróżniające obie marki i genezę naszej nazwy, a na końcu niezamierzone podobieństwo fonetyczne obu nazw. Jako dowodów używają dość słabych argumentów i całość wygląda raczej jak chęć wykoszenia konkurencji z rynku, jakkolwiek absurdalnie to nie brzmi – mówi Jakub Mucha. 
Mimo to polska firma postanowiła się poddać. - Postanowiliśmy zawrzeć ugodę z Pradą i jesteśmy w trakcie rozmów – powiedział nam współwłaściciel MUMU.

Firma musi zrezygnować przed Urzędem Patentowym z ochrony prawnej słownego znaku towarowego MUMU i zaprzestać używania tego słowa. - W zamian będziemy mogli bez przeszkód używać znaku słowno graficznego, czyli naszego logotypu w skonkretyzowanej formie graficznej, który już jest zarejestrowanym znakiem towarowym, więc Prada i tak w żaden sposób nie może nam zabronić korzystania z naszego prawa do znaku – opowiada.

To tylko z pozoru wygląda jednak na dobre rozwiązanie dla polskiej firmy. – W praktyce  oznacza to dla nas konieczność wycofania marki MUMU z rynku, zmiany nazwy – rozkłada ręce Jakub Mucha.

Twierdzi, że jego firma konsultowała sprawę z kilkoma prawnikami i wszyscy dawali jej szanse na zwycięstwo w potencjalnym sporze z Pradą przed Urzędem Patentowym albo sądem. - Ale ostrzegali również, że taka sprawa pochłonie dużo czasu, pieniędzy i pracy wielu ludzi. Niestety, w porównaniu do Prady nasze zasoby są bardzo skromne i nie możemy sobie na tę walkę pozwolić, dlatego zdecydowaliśmy się zawrzeć ugodę – kończy współwłaściciel MUMU.

Prawników nie dziwi postępowanie Prady

Zapytaliśmy prawników, czy z punktu widzenia dużych znanych firm światowych, walka z małymi, lokalnymi producentami ma sens.

- Marki są obecnie globalne. Handel przenosi się do internetu, a Polska jest członkiem Unii Europejskiej, więc nasze firmy działają na rynku europejskim. Nie można już mówić o byciu lokalnym producentem – tłumaczy adwokat Krzysztof Ławrynowicz, ekspert w dziedzinie prawa gospodarczego.

- Świat nam się bardzo skurczył. Zdecydowana większość firm sprzedaje już swoje towary i usługi w internecie. Inne zrobią to lada moment. Każdy ma więc do nich dostęp – mówi specjalizująca się w prawie mody adwokat Magdalena Korol, partner w kancelarii Snażyk Korol Mordaka. – Rynek zalewa też fala podróbek z Chin czy Turcji. Dlatego właściciele marek muszą się bronić – dodaje.

Jej zdaniem takich przypadków jak konflikt Prady z MUMU jest wiele. Nie tylko w świecie mody.

- Z punktu widzenia dużej firmy jest to zdecydowanie gra warta świeczki – uważa specjalizujący się w prawie gospodarczym adwokat Cezary Cieńkowski.

Przypomina starą zasadę, że zadowolony klient sprowadza jednego nowego klienta, ale klient niezadowolony zabiera trzech dotychczasowych klientów. – Jeśli więc coś będzie się kojarzyło z Pradą, a będzie złej jakości, to zaszkodzi to tej firmie – mówi adwokat.

Tłumaczy, że spory jak ten Prady z MUMU nie są niczym nadzwyczajnym. Zdarzają się dość często. – Czasami podobieństwo znaków towarowych jest zamierzone, a czasami nie. W tym drugim przypadku spór kończy się zwykle ugodą – mówi Cezary Cieńkowski.

Jego zdaniem duże firmy nie mogą rezygnować z dochodzenia swoich praw. – Zwykle przy tym tego typu sprawy dotyczą mniejszych rynków i mniejszych firm. Duża znana marka raczej nie wyprodukuje towaru łudząco podobnego do swojego bezpośredniego konkurenta i nie będzie go sprzedawać pod łudząco podobną marką. Nie jest jej to potrzebne. Zrobi to po swojemu. Natomiast mała firma może mieć pokusę, by nieco skorzystać na prestiżu potentata w danej dziedzinie. Dlatego duże firmy nie odpuszczają takich przypadków. To globalna polityka – mówi Cezary Cieńkowski.

Jak duzi walczą z małymi

Prawnicy sypią przykładami spraw, w których duże, znane firmy i marki spierają się z mniejszymi, o ochronę znaków towarowych.

Bardzo podobny przypadek, jak ten z produktami sygnowanymi marką MUMU, spotkał napoje John Lemon. Przeciwko ich producentowi, firmie z Katowic, wystąpiła Yoko Ono, wdowa po słynnym muzyku Johnie Lennonie. Zarzuciła, że nazwa napojów narusza znak towarowy John Lennon oraz dobra osobiste zmarłego artysty. Zanosiło się na proces, ostatecznie polska firma zdecydowała się na ugodę. Nie może w nazwie swoich napojów używać jej dotychczasowego pierwszego członu.

W sporze ze światowym gigantem poległa też firma odzieżowa z Chojnic. Na swoich towarach za skóry, ubraniach i obuwiu, chciała umieszczać kajmana. Próba zarejestrowania na terenie Unii Europejskiej znaku towarowego z wizerunkiem tego gada i napisem „kajman” skończyła się jednak niepowodzeniem. Sprzeciwiła się francuski gigant Lacoste. Sąd stanął po jego stronie. Uznał, że kajman jest zbyt podobny do krokodyla, który pojawia się na produktach firmy Lacoste, mógłby więc wprowadzać w błąd klientów i działać na szkodę francuskiej firmy.

Nie zawsze jednak duży wygrywa z małym. Włoski dom odzieżowy i znana na całym świecie marka modowa Gucci, próbowała unieważnić znak towarowy zarejestrowany przez polskiego producenta obuwia dla dzieci, firmę Gucio. Polski sąd doszedł jednak do wniosku, że produkty Gucci są towarami luksusowymi skierowanymi do zupełnie innego grona klientów niż produkty polskiej firmy, nie ma tu więc groźby wprowadzania klientów w błąd. I oddalił powództwo włoskiej firmy.

Także szwajcarski producent luksusowych zegarków, firma ROLEX, przegrała przed naszym sądem z producentem okien PPHU Rolex. Sąd uznał, że mimo podobieństwa obu znaków, nie ma tu ryzyka wprowadzenia klientów w błąd i  podszycia się przez polską firmę pod firmę ze Szwajcarii.

Maciej Panek: Byłem na dnie, gdy otworzyłem firmę posiadającą obecnie 3 tys. samochodów [NEXT TIME]

Więcej o: