- Mamy jednoznaczną sytuację prawną. Strajk nie może się odbyć w sposób legalny do czasu rozpatrzenia zażalenia złożonego przez związki zawodowe lub do rozpatrzenia pozwu ws. referendum prowadzącego do strajku – czy było legalne, czy też nie? Czekamy – mówi Adrian Kubicki, rzecznik LOT-u, komentując obecną sytuację w firmie po głośnych zapowiedziach akcji protestacyjnej, do której miało dojść 1 maja.
W ostatniej chwili – w związku z orzeczeniem sądu – ze strajku zrezygnowano, jednocześnie „przekładając” go na połowę/końcówkę maja. Monika Żelazik, przewodnicząca ZZ Personelu Pokładowego i Lotniczego, jak i kpt. Adam Rzeszot, przewodniczący ZZ Pilotów Komunikacyjnych w PLL LOT w ostatnich komunikatach podtrzymali deklarację, że „strajk nie został odwołany, a jedynie przesunięty”.
Nowego terminu, ani tego, czy może do niego dojść podczas ostatniego weekendu maja – jak się spekuluje – nie chcą jednak potwierdzić. Wiadomo jednak, że oba związki nie chcą ustąpić z podstawowego żądania – powrotu do regulaminu płac i nagród z 2010 roku. Przypomnijmy - firma była wtedy zagrożona bankructwem, pracownicy zgodzili się na zmianę sposobu naliczania pensji pod warunkiem, że dawne zasady wrócą w 2016 roku. Obecny system jest ich zdaniem niesprawiedliwy. Pracownicy wskazują, że prawie połowa ich pensji uzależniona jest od dodatków, dlatego nie są w stanie przewidzieć, ile zarobią.
Czytaj też: LOT zainaugurował połączenie do Singapuru. Zainteresowanie duże
Pikieta pracownikow LOT Fot. Adam Stępień / Agencja Wyborcza.pl
- Związki zawodowe powtarzają to żądanie, mimo że powrotu to tego regulaminu, o czym dwa razy powiedział już Sąd Najwyższy, po prostu nie ma. Myśmy przez ostatnie dwa lata złożyli aż 8 propozycji związkom zawodowym, by zażegnać spór zbiorowy. Wszystkie zostały odrzucone. Ostatnią propozycję, która bazuje na zasadach wynagradzania z 2016 roku związki także odrzuciły, a wszystkie zmiany zwiększające budżet wynagrodzeń pracowników zostały do tej pory wprowadzone przy sprzeciwie związków. Wszystko skończyło się sytuacją, w której dwa związki zawodowe, z sześciu, które są w sporze zbiorowym, dążyły do konfrontacji i strajku, pomimo postanowienia sądu o jego wstrzymaniu – podkreśla Adrian Kubicki.
Co dalej? - Nie ma możliwości powrotu do regulaminu wynagrodzeń z 2010 roku. Bo byłoby to zwykłe rozdawnictwo pieniędzy i jedna z przyczyn finansowych stanięcia przez LOT na skraju przepaści – mówi w rozmowie z Gazeta.pl Adrian Furgalski, ekspert ds. infrastruktury oraz wiceprezes Zespołu Doradców Gospodarczych TOR. Dodaje, że bardzo źle się stało, że związki zapowiadając strajk w majówkę wprowadziły chaos informacyjny, narażając pasażerów na stres związany z ew. anulacją połączeń. – Nie zyskały przychylności pasażerów, a mogły to inaczej rozegrać. Obecnie jednak wydaje się, że związki wytraciły impet w działaniach, skłóciły się i dały rozbić. LOT natomiast moim zdaniem pozostanie wciąż na kursie konfrontacyjnym – zaznacza.
Furgalski zwraca jeszcze uwagę, że LOT nie powinien unikać rozmów na temat nowych zasad zatrudniania i wynagradzania, bo może tego pożałować. – Jeśli konflikt społeczny będzie się tlił, to on w końcu wybuchnie, albo konkurencyjne linie podkupią pracowników – zaznacza Furgalski.