Na początek jednak wyjaśnijmy, skąd biorą się różnice w kosztach używania kart za granicą. Otóż karty, które mamy w portfelach, najczęściej powiązane są z rachunkiem w złotych - czyli kontem osobistym lub rachunkiem karty kredytowej. Gdy taką kartą dokonamy płatności w innej walucie, bank musi przeliczyć tę sumę na złote. Po jakim kursie? Tu, niestety, dopuszczona jest niemal pełna dowolność. Jeśli bank po prostu użyje kursów organizacji Visa lub MasterCard, bardzo korzystnych dla użytkowników, posiadacz karty nie ma się czym martwić. Gorzej, gdy doliczy do tego swoją kilkuprocentową prowizję za przewalutowanie lub gdy przy rachunkach używa własnej tabeli kursowej.
Pierwsza rada narzuca się więc sama: należy wybrać bank, który od klientów używających kart za granicą pobiera mniej niż konkurenci. Taki pomysł na zaistnienie na rynku ma np. młoda marka EnveloBank, należąca do Banku Pocztowego. Walutowe płatności kartami tej instytucji są przeliczane na złote po kursach organizacji Visa, a bank nie dolicza opłaty za przewalutowanie. Efekt? Klienci tego banku płacą kartą za granicą nawet częściej niż w kraju. Prawdopodobnie są to świadome działania, wynikające z wiedzy, że EnveloBank stosuje korzystne zasady przewalutowań. Jako ciekawostkę można dodać, że w ostatnich trzech miesiącach bank rozliczył płatności wykonane kartami w tak egzotycznych krajach jak Azerbejdżan, Wietnam czy Kambodża.
Gdy karta naszego banku nie zapewnia tak korzystnych przewalutowań, trzeba działać inaczej. Osoby regularnie wyjeżdżające za granicę, zwłaszcza do krajów strefy euro, mogą rozważyć otwarcie konta w tej walucie wraz z kartą płatniczą. Dodatkowy rachunek i karta to pewne koszty, ale znacznie mniejsze niż oszczędności wynikające z uniknięcia przewalutowań. Jeśli kupimy europejską walutę po korzystnym kursie i wpłacimy ją na taki rachunek, a następnie użyjemy karty w dowolnym kraju strefy euro, to nie zapłacimy ani grosza za przewalutowanie. Konto zostanie obciążone dokładnie taka kwotą w euro, jaka znalazła się na paragonie ze sklepu czy rachunku z restauracji.
Nieco podobnie działają tzw. karty wielowalutowe. Część banków pozwala na czas zagranicznego wyjazdu podłączyć do konta walutowego zwykłą kartę debetową wydaną do ROR. Korzyść? Jeśli zapłacimy za obiad 12,49 euro, to nie ma ryzyka, że nasze konto w złotych zostanie obciążone absurdalnie wysoką kwotą. Zamiast tego bank pobierze dokładnie 12 euro i 49 eurocentów z rachunku w euro.
Na osobny komentarz zasługują transakcje w bankomatach. Także i one muszą zostać przeliczone z lokalnej waluty na walutę karty (na tych samych zasadach, co wszystkie inne transakcje), ale to nie wszystko. Wiele banków dolicza do tego swoją prowizję za wypłatę gotówki. Jak sobie z tym radzić? W miarę możliwości jak najczęściej płacić kartą, a gotówkę podejmować możliwie najrzadziej. Wyjątkiem są tylko banki, które albo nie pobierają takich opłat, albo pozwalają zapłacić za nie ryczałtem.