Jak wynika z danych Głównego Urzędu Statystycznego, sprzedaż detaliczna rosnąca w kwietniu 2018 r. o 4 proc. rok do roku to najgorszy wynik od ponad dwóch lat - konkretnie od marca 2016 r. Dla porównania, w marcu wzrost rok do roku wyniósł aż 8,8 proc.
sprzedaż detaliczna kwiecień 2018 źródło: GUS
Wynik 4 proc. w cenach stałych (i 4,6 proc. w cenach bieżących) jest również zdecydowanie niższy od przewidywań ekonomistów. Te wynosiły ok. 7-7,5 proc. w cenach stałych, a w cenach bieżących ok. 8,1-8,2 proc.
Gdzie Polacy przestali w kwietniu wydawał pieniądze? Największy spadek rok do roku widać w sprzedaży żywności, napojów i wyrobów tytoniowych - aż o 10,4 proc. Spadła też sprzedaż w niewyspecjalizowanych sklepach - czyli m.in. marketach, domach towarowych itd. Rok do roku dużo więcej Polacy wydali z kolei m.in. na ubrania i obuwie, samochody czy paliwa.
sprzedaż detaliczna kwiecień 2018 źródło: GUS
Dlaczego sprzedaż detaliczna w kwietniu tak mocno przyhamowała? Naturalnym kandydatem na „winnego” jest zakaz handlu w niedziele – w kwietniu w aż cztery niedziele sklepy były zamknięte, a tylko ostatnia (29 kwietnia) była handlowa. I zapewne po części tak było - z ostrożnych szacunków ekonomistów Credit Agricole wynika, że efekt rosnącej liczby niedziel niehandlowych przyczynił się do obniżenia rocznej dynamiki sprzedaży w kwietniu w porównaniu z marcem o 1 pkt proc. ”Sugerowane w badaniach rynku wzrost obrotów w sklepach w soboty, w piątki oraz w czwartki oraz zwiększenie sprzedaży internetowej nie skompensowały w pełni negatywnego wpływu rosnącej liczby niedziel niehandlowych na kwietniową sprzedaż” - czytamy w komentarzu banku.
Ba, Zbigniew Maciąg z Konfederacji Lewiatan sugeruje wręcz, że kwietniowa sprzedaż w sieciach handlowych mogła być jeszcze niższa, gdyby nie zmasowane akcje promocyjne sklepów zachęcające klientów do robienia zakupów w piątek i sobotę, oraz wydłużenie godzin pracy, szczególnie w dni poprzedzające wolne niedziele.
Ale wpływ zakazu handlu to tylko część prawdy. Drugim czynnikiem, który wpłynął na kwietniowe dane, była Wielkanoc 1-2 kwietnia.
Eksperci z mBank Research (analitycy z Departamentu Analiz i Relacji Inwestorskich mBanku) obstawiają wręcz, że to bardziej efekt Wielkanocy stał za kwietniowymi danymi GUS. Zwracają uwagę, że w 2013 r., układ kalendarza (święta 31 marca-1 kwietnia) był podobny, i też widać było pewne załamanie w tempie wzrostu sprzedaży detalicznej.
Podobnego zdania - że kwietniowe hamowanie tempa sprzedaży to bardziej kwestia Wielkanocy - są analitycy z ING Banku Śląskiego.
“W tym roku mieliśmy do czynienia z silnym efektem Wielkanocy, który stymulował sprzedaż w marcu, a hamował w kwietniu” - wtórują im eksperci z PKO Banku Polskiego. Wywnioskowali to z faktu, że duży spadek sprzedaży mieliśmy w kwietniu w przypadku m.in. żywności, a z kolei w marcu sprzedaż w kategorii „żywność, napoje i wyroby tytoniowe” urosła aż o 13,8 proc.
W każdym razie wszystko wskazuje na to, że kwietniowe hamowanie tempa wzrostu sprzedaży nie jest początkiem zmiany trendu, a raczej jednorazowym zdarzeniem. „Zakładając dominującą rolę efektu Wielkanocy nadal uważamy, że perspektywy wzrostu sprzedaży detalicznej w kolejnych miesiącach pozostają korzystne. Potwierdzają to dane o koniunkturze konsumenckiej za maj. Chociaż wskaźnik bieżący i wyprzedzający obniżyły się nieznacznie wobec kwietnia, to przeciętnie w 2q (kwiecień-maj) są wyższe niż w 1q, co sugeruje, że konsumpcja prywatna (której wzrost w 1q18 szacujemy na 5,2 proc. r/r) nie traci impetu” - komentują analitycy PKO BP.
Za utrzymaniem trendu dużego wzrostu sprzedaży detalicznej (przez pierwsze 4 miesiące 2018 r. to wzrost o 6,9 proc. wobec okresu styczeń-kwiecień rok temu) przemawia też m.in. dobra sytuacja na rynku pracy. Jak wynika z europejskiego badania L’Observatoire banku BGŻ BNP Paribas, prawie dwie trzecie Polaków zapowiada, że w tym roku wyda więcej pieniędzy na zakupy niż w 2017 r. – przypomina też Konfederacja Lewiatan.
***