Uber to jedna z największych na świecie spółek technologicznych, która nieustannie przynosi straty. Nie upada jednak, bo inwestorzy wciąż wierzą, że w końcu nadejdą zyski, więc chętnie udostępniają jej swój kapitał.
Tym razem jednak Uber pokazał spory zysk i jest to sensacja sama w sobie. Nie znaczy to jednak, że wożenie ludzi z miejsca na miejsce w wykonaniu tej firmy nagle zaczęło być rentowne. Zysk bowiem nie pochodzi ze zwykłej działalności Ubera.
Firma niedawno sprzedała swoją działalność w Azji Południowo Wschodniej lokalnemu rywalowi o nazwie Grab, który zapłacił jej 3 miliardy dolarów. W Rosji z kolei Uber sprzedał się firmie Yandex. Wliczając przychody z tych transakcji Uber pokazał 2,5 miliarda dolarów zysku. Tyle, że to wydarzenia jednorazowe, więc nie powinny mieć wpływu na naszą ocenę tego, jak sobie radzi zasadniczy biznes Ubera. A ten owszem, rośnie szybko, ale wciąż nie zarabia.
Uber pokazał w wynikach za pierwszy kwartał bardzo duży wzrost przychodów ze sprzedaży. Klienci w samochodach Ubera zostawili aż 11,3 mld dolarów – o 55 procent więcej niż rok temu. Po odliczeniu pieniędzy, które zostają w kieszeniach kierowców, przychody przynależne Uberowi wzrosły o 67 procent i sięgnęły 2,6 miliarda dolarów. Widać więc, że biznes spółki bardzo szybko rośnie i zdobywa nowych klientów.
Ale biznes nadal nie jest rentowny. Strata operacyjna spółki jest prawie dwa razy mniejsza niż rok temu. Zmalała z 597 do 304 milionów dolarów. Strata netto Ubera w pierwszym kwartale to 577 milionów dolarów. Oznacza to, że od początku stycznia do końca marca, każdego dnia Uber tracił na swojej podstawowej działalności ponad 6 milionów dolarów.
Prezes Ubera Dara Khosrowshani wyniki interpretuje jednak optymistycznie. Twierdzi, że są lepsze od wewnętrznych założeń spółki, wskazuje też, że Uber utrzymuje swoją pozycję lidera rynkowego na świecie utrzymując zdrowe tempo wzrostu i zmniejszając jednocześnie straty.
Spółka jednocześnie lojalnie uprzedza, że nie spodziewa się żadnych zysków w najbliższej przyszłości, bo zamierza szczodrze inwestować w nowe pomysły, takie jak wypożyczalnię rowerów elektrycznych JUMP, rozwój samochodów autonomicznych, czy znany też w dużych miastach w Polsce serwis Uber Eats.
Zdecydowana większość prywatnych firm na świecie tracąc 6 mln USD dziennie po prostu by zbankrutowała, ale Uber pod tym względem nie jest firmą zwyczajną. Spółka cieszy się ogromną popularnością wśród inwestorów, funduszy hedgingowych zainteresowanych inwestowaniem w rozwój nowych technologii.
Wśród inwestorów, którzy zainwestowali w Ubera w przeszłości obok dziesiątków większych i mniejszych funduszy działających w Dolinie Krzemowej są też między innymi banki Morgan Stanley i Goldman Sachs, chiński serwis internetowy Baidu i państwowy funduszu inwestycyjny Arabii Saudyjskiej. Łącznie od momentu powstawia Uber zdobył od prywatnych inwestorów 21 miliardów dolarów.
Wszyscy oni wierzą, że kiedyś Uber będzie zyskowny. Albo ewentualnie, że uda im się akcje Ubera sprzedać drożej niż je kupili. Spółka nie jest notowana na giełdzie, ale raz na jakiś czas zdarzają się transakcje na rynku prywatnym. Wtedy albo Uber emituje nowe akcje i dostaje nowy zastrzyk kapitału od nowych inwestorów, albo jakaś grupa dotychczasowych inwestorów sprzedaje pakiety akcji nowym.
Taki moment mamy własnie teraz. Uber publikując wyniki za pierwszy kwartał ogłosił, że kilku dotychczasowych inwestorów, a także pracownicy spółki zamierzają sprzedać akcje za 400 do 600 milionów dolarów. Nabywcami jest kilka funduszy inwestycyjnych. Przy okazji możemy wyliczyć jaka jest wartość rynkowa całego Ubera.
Biorąc do obliczeń cenę akcji z tych transakcji otrzymujemy wartość całej spółki na poziomie 62 miliardów dolarów. Istotne jest to, że to o blisko 30 procent więcej niż przy okazji poprzedniej emisji sprzed kilku miesięcy. Wtedy spółkę wyceniano na 48 miliardów dolarów i była to sensacja, ponieważ była to wycena niższa od wcześniejszych. Najwyższą wycenę w swojej historii Uber osiągnął parę lat temu na poziomie 69 miliardów dolarów.
ZOBACZ TEŻ: Pamiętacie wypadek autonomicznego samochodu Ubera? Nagranie z tego zdarzenia wiele wyjaśnia
Rok temu Uber miał bardzo poważne problemy wizerunkowe, związane głównie ze stylem zarządzania Travisa Kallanicka – byłego prezesa i współzałożyciela firmy. Zdarzały się pozwy od pracowników, a także oskarżenia o molestowanie seksualne. Potem Kalanickowi zasugerowano odejście ze spółki, a Uber pozyskał nowego duże inwestora pod postacią japońskiej firmy Softbank.
Dziś widać, że to pomogło, bo wycena rynkowa jest już wyraźnie wyższa, chociaż Uber nadal nie zarabia. Ale przynajmniej ryzyko zniszczenia sobie marki w kolejnych skandalach znacząco zmalało.
Zgodnie z wcześniejszymi zapowiedziami Uber w przyszłym roku ma w końcu wejść na nowojorską giełdę. Z pewnością będzie to jeden z najgłośniejszych debiutów giełdowych ostatnich lat.