Teraz często jest tak, że kiedy umiera właściciel firmy prowadzonej w formie jednoosobowej działalności gospodarczej to firma umiera wraz z nim. Jego spadkobiercy nie mogą płynnie kontynuować biznesu. Wygasają umowy o pracę, kontrakty handlowe i decyzje administracyjne. Spadkobiercy nie mogą też korzystać z pieniędzy na kontach bankowych wykorzystywanych w działalności gospodarczej.
Powyższy problem niestety nie jest teoretyczny. Do Centralnej Ewidencji i Informacji o Działalności Gospodarczej (CEIDG) wpisanych jest ok. 2 mln aktywnych przedsiębiorstw. Wiele z nich to firmy rodzinne. Szacuje się, że jest ich około miliona. I co najmniej 100 zgłoszeń o śmierci przedsiębiorcy wpływa co miesiąc do CEIDG. A będzie ich więcej.
Rośnie bowiem grupa starszych przedsiębiorców – to osoby, które zaczynały budować swój biznes na początku lat 90. ubiegłego wieku, po przełomie ustrojowym. Wchodzą teraz w wieku, w którym rośnie ryzyko śmierci. W CEIDG jest ponad 200 tys. osób, które ukończyły 65 lat.
Czytaj więcej: Rząd widzi coraz większy problem z pracownikami. Będą ułatwienia w zatrudnianiu obcokrajowców.
Nikt w Sejmie nie był przeciw
Potrzeba uchwalenia nowego prawa, które umożliwiałoby prowadzenie działalności firmy po śmierci właściciela była zatem oczywista i zgłaszana od dawna przez przedsiębiorców. Politycy również widzieli tę potrzebę. Nowe prawo Sejm przyjął głosami 430 posłów, nikt nie był przeciw, jedna osoba się wstrzymała.
Ustawa o zarządzie sukcesyjnym przedsiębiorstwem osoby fizycznej zakłada, że po śmierci właściciela firmy, ta będzie mogła działać dalej – zachowa pracowników, NIP, ciągłość rozliczeń podatkowych, zgody administracyjne itd. Nowy zarząd (sukcesyjny) będą mogli powołać spadkobiercy lub małżonek przedsiębiorcy. Będzie on mógł kierować firmą aż do podziału spadku - maksymalnie przez dwa lata.
Tekst pochodzi z blogu „PortalTechnologiczny.pl”.