Sekretarz stanu USA Mike Pompeo powiedział przed rozpoczęciem spotkania Donald Trump - Kim Dzong Un, że Stany Zjednoczone utrzymają w mocy sankcje nałożone na Koreę Północną, dopóki ta nie wstrzyma programu rozwoju broni masowego rażenia.
W ubiegłym miesiącu Pompeo sugerował, że Stany mogłyby wspomóc Koreę Północną gospodarczo, a amerykańskie firmy zacząć tam inwestować. Z kolei Donald Trump obiecywał, że kraj ten może stać się „bardzo bogaty” dzięki amerykańskim inwestycjom – jeśli tylko porzuci program nuklearny. Jak bogata jest teraz Korea Kima?
Wiarygodnych i pełnych informacji na temat północnokoreańskiej gospodarki nie ma od wielu lat i ekonomiści skazani są na szacunki i domysły. Korea Północna przestała publikować dane statystyczne w latach 60. XX wieku. Od tamtej pory przekazuje tylko tyle, ile chce. To głównie takie skrawki informacji, jak dynamika (rosnąca oczywiście) wydatków budżetowych państwa na poszczególne cele, jak edukacja, nauka czy zdrowie.
Ogólnie jest to gospodarka centralnie sterowana i jako taka przez kilka dekad po wojnie radziła sobie całkiem nieźle. Jeszcze w latach 70. ubiegłego wieku Koreańczycy z północy byli zamożniejsi niż ich południowi sąsiedzi. Byli też jednak mocno uzależnieni od gospodarki sowieckiej. Po upadku ZSRR sytuacja zaczęła się szybko pogarszać, dodatkowo w kraj uderzył nieurodzaj i susze. Teraz szacuje się, że mieszkańcy Korei Północnej są dwadzieścia razy razy biedniejsi niż ci z Korei Południowej i osiem razy biedniejsi niż Chińczycy.
Ci zatrudnieni w państwowych przedsiębiorstwach polegają na państwowych racjach żywnościowych, otrzymując bardzo niskie wynagrodzenie. Część Koreańczyków pracuje jednak w firmach należących do Chińczyków - nie przysługuje im wtedy wsparcie od państwa, ale pensje są znacznie wyższe.
W Korei istnieje oczywiście czarny rynek. Według doniesień, nieoficjalnie twardą walutę w postaci dolarów zbiera też sam reżim. Ma się tym zajmować specjalna komórka, zwana "biurem 39", a pieniądze pozyskiwane są na przykład z przemytu.
Korea Północna izoluje się gospodarczo, dlatego jedynym źródłem danych ekonomicznych, a w zasadzie szacunków tych danych, są międzynarodowe raporty na podstawie danych państw, które prowadzą z Pjongjangiem wymianę handlową. Raporty te często mocno się między sobą różnią. Jednym z najbardziej uznawanych są informacje podawane przez Koreę Południową.
Bank centralny w Seulu publikuje co roku szacunki północnokoreańskiego PKB. Opierać się ma na szczątkowych informacjach przekazywanych przez sam reżim uzupełnianych przez przeróżne dane agencji wywiadowczych. Według eksperta z południowokoreańskiego think tanku, na którego powołuje się Bloomberg, mogą to być na przykład szacunki przepływu wody przez zapory, dym z kominów czy zdjęcia powierzchni upraw ryżu.
Czytaj też: Trzy mapy pokazują, w jaki sposób można uratować gospodarkę Korei Północnej
Ostatnie szacunki dotyczące PKB Korei Północnej dotyczą 2016 roku. Według banku centralnego Korei Południowej, wzrósł on o 3,9 proc., co było najlepszym wynikiem od 1999 roku. Rok wcześniej gospodarka północnokoreańska miała się skurczyć o 1,1 proc., głównie z powodu suszy. W latach 2012-2016, czyli od czasu przejęcia władzy przez Kim Dzong Una po śmierci jego ojca, PKB Korei Północnej miał rosnąć średnio o 1,2 proc. rocznie.
Dochód narodowy brutto (wliczane są tu też zarobki rezydentów danego kraju uzyskane za granicą) w 2016 roku miał wynieść 36,4 bilionów wonów (ponad 32 mld dolarów) - 1,46 milionów wonów na głowę. W Korei Południowej dochód narodowy brutto per capita był wtedy 22 razy większy. Gospodarka Korei Północnej w 2016 roku rozwijała się m.in. dzięki przemysłowi wydobywczemu (np. węgla) - i to pomimo międzynarodowych sankcji. W 2017 roku sankcje zostały jednak istotnie zaostrzone - po to właśnie, by odciąć reżim od dopływu twardej waluty.
Do tej pory blisko 90 proc. handlu międzynarodowego Pjongjang prowadził z Pekinem. Ale w ubiegłym roku Chińczycy zaczęli wprowadzać w życie międzynarodowe sankcje, zupełnie zaprzestając importu rudy żelaza czy węgla. I według ekspertów najpewniej właśnie działania Chin najmocniej uderzyły w gospodarkę Korei Północnej, co mogło wywołać u Kima nagłą chęć negocjacji w prawie broni nuklearnej.
Dyktator ma liczyć na Chińczyków także dlatego, że według doniesień, myśli nad zmianą systemu gospodarczego na ten częściowo rynkowy, zbliżony do chińskiego. Spotkanie z Donaldem Trumpem w Singapurze to dopiero trzeci zagraniczny wyjazd Kima Dzong Una, od kiedy objął on władzę, czyli od 2011 roku. Dwa poprzednie także odbyły się w tym roku i były to wizyty w Chinach, które oficjalnie były elementem przygotowań do rozmów z prezydentem USA.