"W czerwcu wskaźnik PMI wzrósł z majowego najniższego od dziewięciu miesięcy poziomu 53,3 do poziomu 54,2 (odczyty powyżej 50 oznaczają wzrostową tendencję w przemyśle - red.), sygnalizując silny ogólny wzrost polskiego sektora przemysłowego. Najnowsze odczyty były najwyższe od pięciu miesięcy i wydłużyły bieżącą tendencję wzrostową do 45 miesięcy z rzędu. Wzrost wskaźnika PMI w czerwcu odzwierciedlał zarówno szybsze tempo wzrostu liczby nowych zamówień, produkcji, jak i zatrudnienia" - czytamy w komunikacie.
Jednocześnie, odnotowano najsilniejszy wzrost kosztów produkcji w przemyśle od siedmiu lat, głównie z powodu wyższych cen metali. Wynikiem tego były najwyższe od stycznia ceny wyrobów gotowych polskich producentów. Słabsze są również dane na temat wskaźnika optymizmu z firmach produkcyjnych, który obniżył się do najniższego poziomu od 19 miesięcy.
Analitycy podkreślają, że polski przemysł działa jednak w trudnym otoczeniu zewnętrznym, a za wzrostem liczby nowych zamówień stał przede wszystkim mocny popyt krajowy. Jednakże ekonomiści oceniają, że tempo wzrostu gospodarczego pomimo oczekiwanego osłabienia w kolejnych kwartałach - w II kw. pozostanie nadal solidne, i tylko nieznacznie osłabi się wobec zanotowanych 5,2 proc. w I kwartale.
"Dane wskazują, że gospodarka polski pozostaje odporna na zawirowania w gospodarce globalnej (nie po raz pierwszy efekt buforu w postaci kursu walutowego działa amortyzująco na słabszy popyt zewnętrzny). To w efekcie oznacza utrzymanie się solidnego wzrostu gospodarczego w II kw." - napisali w komentarzu ekonomiści PKO BP. Podobnego zdania jest ekonomistka Banku Pocztowego Agata Adamczyk, według której "bardzo solidny odczyt PMI pozwala oczekiwać, że tempo wzrostu PKB w minionym kwartale było tylko nieco niższe od zanotowanego w I kwartale, na fali mocnego popytu konsumpcyjnego i przyspieszających inwestycji".
Z kolei starszy ekonomista Banku Pekao Adam Antoniak zwraca uwagę, że "nowe zamówienia rosły w czerwcu w najszybszym tempie od stycznia br. Wciąż widoczne są jednak ograniczenia podażowe. Wzrosły zaległości produkcyjne, a czas dostaw wydłużył się istotnie.Czerwiec przyniósł wyraźny wzrost presji na wzrost cen. Koszty produkcji wzrosły do najwyższego poziomu od kwietnia 2011, głównie w efekcie wyższych cen metali. W reakcji na presję ze strony kosztów przetwórcy podnosili ceny wyrobów gotowych (największa skala podwyżek od stycznia 2018 r.)".
Jednocześnie, jak dodaje Antoniak, "czerwcowy raport PMI wskazuje, że polski przemysł w dalszym ciągu funkcjonuje na wysokich obrotach, a managerowie logistyki raportują solidny wzrost popytu wewnętrznego. Polski przemysł działa jednak w trudnym otoczeniu. Poziom nowych zamówień eksportowych nie rośnie już tak dynamicznie jak w 2017 r., a firmy przetwórcze coraz wyraźniej odczuwają ograniczenia podażowe (braki kadrowe, wzrost kosztów produkcji, rosnące zaległości produkcyjne). W efekcie obserwujemy wzmożoną presję cenową, która stopniowo może zacząć przekładać się na wzrost cen detalicznych".
Ekonomista ING Banku Śląskiego Jakub Rybacki zwraca zaś uwagę na osłabienie prognoz dotyczących produkcji w przyszłości – według komunikatu poziom optymizmu spadł do wartości najniższej od 19 miesięcy. Wszystko przy optymistycznych ocenach z rynku pracy. – Planowany wzrost zatrudnienia był najszybszy od roku, niemniej firmy coraz częściej wskazują na problemy z rekrutacją - napisał Rybacki.
Kurs EURPLN - 3 lata stooq.pl
Niestety, te dobre dane gospodarcze nie przekładają się na poprawę sytuacji na polskiej giełdzie i nie pomagają też złotemu, który od kwietnia (a w zasadzie od początku tego roku) traci na wartości.
Dziś za euro płacono już prawie 4,40 zł (4,15 zł w kwietniu), za dolara 3,79 zł (poniżej 3,40 zł w kwietniu) oraz 3,80 zł za franka (w kwietniu w okolicach 3,50 zł). Z kolei WIG20 stracił dziś 0,7 proc. i jest na poziomie najniższym od początku 2017 roku.
Analitycy podkreślają, że naszej walucie szkodzi przede wszystkim awersja do ryzyka związana z działaniami amerykańskiego prezydenta w sprawie ceł na towary w Unii Europejskiej i Chin (mają wejść w życie już 6 lipca).
Dodatkowo, eksperci zwracają uwagę na czynnik krajowy, którym są doniesienia mediów o uruchomieniu procedury naruszenia prawa UE w związku z ustawą o Sądzie Najwyższym.
- Dziś jednak poza czynnikami zewnętrznymi presja na PLN pochodzi także z kraju. Utrzymuje się niewielka inflacja w kraju (poniżej prognoz 1,9 proc. w ujęciu rocznym vs 2,0 proc.), a serwisy informacyjne donoszą o uruchomieniu procedury naruszenia prawa UE wobec ustawy o Sądzie Najwyższym w Polsce. Niewiele więc pomaga względnie wysoki odczyt PMI (54,2 pkt vs 53.0 oczekiwane) zwłaszcza, że również komponent eksportu nie zachwycił w tym odczycie, co raczej dobrze nie wróży na kolejne miesiące. W rezultacie wyraźnie realizuje się scenariusz słabego złotego, o którym pisaliśmy od dłuższego czasu. Nadal także nie widać sygnałów, by ta tendencja mogła ulec szybkiemu odwróceniu - napisał w komentarzu Marcin Lipka, analityk Cinkciarz.pl.