O "państwowych" emeryturach dla matek, które na rzecz urodzenia i wychowania kilkorga dzieci zrezygnowały z pracy zawodowej w PiS mówiło się już w ubiegłym roku.
Pomysł wrócił szumnie za sprawą premiera Mateusza Morawieckiego, który podczas kwietniowej konwencji PiS i Zjednoczonej Prawicy zapowiedział, że "matczyne emerytury będą obowiązywały od 2019 r.".
Wprowadzenie nowego programu socjalnego premier skomentował słowami:
Przecież każdy się zgodzi, że nikt nie robi więcej dla przyszłości Polski, również dla przyszłości systemu emerytalnego niż te panie, które wychowują czwórkę lub więcej dzieci w rodzinach wielodzietnych
Założenia programu roboczo nazwanego "Mama plus" zakładają, że każda kobieta, która urodziła i wychowała czwórkę dzieci nabywa tym samym prawo do emerytury minimalnej, która obecnie wynosi 1029,80 zł brutto.
Pieniądze dostaną zarówno kobiety, które pracowały np. kilka lat, jak i te, które zawodowo nie przepracowały ani jednego dnia.
Obecnie, aby dostać przynajmniej emeryturę minimalną, kobieta musi pracować i odprowadzać składki przez 20 lat.
Jeszcze w kwietniu wiceminister pracy Bartosz Marczuk tłumaczył, że matkom, które mają na swoim koncie kilka lat płacenia składek państwo wyrówna kwotę do wysokości emerytury minimalnej, a nie da 1000 zł ekstra do tego co mają.
Być może program "matczynych emerytur" przeszedł, jak na PiS, bez większego echa, ponieważ jego początkowe zapowiedzi zbiegły się w czasie z protestem osób niepełnosprawnych.
Na razie nie wiadomo, jaki będzie koszt wdrożenia emerytur dla matek, od kiedy dokładnie będą obowiązywać i komu dokładnie przysługiwać? Czy emeryturę dostaną np. kobiety, które już osiągnęły wiek emerytalny, a może tylko te, które obecnie wychowują czwórkę dzieci?
Polacy są jednym z najszybciej starzejących się społeczeństw i nawet podniesienie wskaźnika dzietności w okolice "dwójki dzieci na kobietę" nie uchroni nas przed - przynajmniej czasową - zapaścią demograficzną.
Rząd stara się walczyć z tym problemem oferując obywatelom głównie programy socjalnie, jednak wprowadzone z wielką pompą 500 plus przede wszystkim zlikwidowało biedę w rodzinach wielodzietnych.
W 2017 r. urodziło się o 20 tys. dzieci więcej niż w 2016 r. To dobra wiadomość. Nie można jednak pominąć faktu, że wzrost dzietności zaobserwowano przed wprowadzeniem programu. Tylko w 2016 r., urodziło się o 13 tys. więcej niż 2015 r.
Do rodzicielskiego głosu właśnie dochodzą roczniki wyżu demograficznego z lat 80., sytuacja na rynku pracy jest korzystna i stabilna, więc wzrost liczby urodzeń nie jest zaskoczeniem.
Nowym pomysłem rządu na zmobilizowanie Polek do rodzenia dzieci jest premia dla matek, które w szybkim czasie urodzą drugie dziecko.
Wicepremier, szefowa Komitetu Społecznego Rady Ministrów Beata Szydło, która obok Mateusza Morawieckiego ma być twarzą "matczynych emerytur" i programów dla rodzin, powiedziała w jednym z wywiadów, że na razie "trwa dyskusja, czy odstęp czasowy między urodzeniem pierwszego i drugiego dziecka powinien wynosić dwa czy trzy lata".
Nie wiadomo też, ile ma wynieść premia dla matek, czy będzie świadczeniem wypłacanym jednorazowo jak "becikowe", czy w określonym czasie.
+++