O możliwym podniesieniu limitu płatności zbliżeniowych, których nie trzeba potwierdzać kodem PIN, mówi się już od dawna. Aktualny limit w Polsce - 50 zł - nie zmieniał się od 2007 r., i jest stosunkowo niski w porównaniu z innymi krajami. Na przykład w Wlk. Brytanii limit wynosi 30 funtów, czyli ok. 145 zł, we Francji i Irlandii 30 euro, czyli ok. 130 zł, na Litwie 25 euro, czyli ok. 105 zł, w Rumunii 100 lejów, czyli ok. 90 zł, a na Słowacji 20 euro, czyli ok. 85 zł.
Aby podnieść limit, organizacje płatnicze - czyli w Polsce przede wszystkim Visa i Mastercard (łącznie mają 99-procentowy udział w strukturze wydanych w Polsce kart płatniczych) - muszą mieć zgodę Narodowego Banku Polskiego. I Mastercard już się o nią wystarał - o czym poinformował w maju. Teraz przyszedł czas na Visę, która ma w Polsce jeszcze większy udział niż Mastercard (ok. 55 proc., do 44 proc. konkurenta). Organizacja poinformowała nas oficjalnie, że złożyła do NBP wniosek o podniesienie limitu dla płatności zbliżeniowych. Zarówno Visa, jak i Mastercard, planują podniesienie limitu płatności bez PIN do 100 zł.
. źródło: NBP, Informacja o kartach płatniczych I kwartał 2018 r
- Planowo nowy limit ma zacząć obowiązywać w III kwartale 2019 r. - informuje nas Adrian Kurowski, dyrektor Visa w Polsce. Gdy kilka miesięcy temu Mastercard chwalił się zgodą NBP, mówił o wdrożeniu limitu 100 zł "najwcześniej w II kwartale 2019 r.". Prawdopodobnie obie organizacje będą chciały dokonać zmiany (mniej więcej) w tym samym momencie, żeby nie była ona problematyczna dla klientów.
Organizacjom płatniczym czy bankom zależy na upowszechnianiu i przyspieszaniu płatności bezgotówkowych. Argumentują (tak jak pisaliśmy powyżej), że w Polsce limity płatności bez PIN są nieco niższe niż w większości innych krajów, i od ich ustanowienia w 2007 r. wiele się na rynku zmieniło. Dodają, że wyższego limitu - 100 zł zamiast 50 zł - oczekują też sami Polacy. W badaniu POLASIK Research (dla Mastercard) wyszło, że 67 proc. respondentów, korzystających już z płatności zbliżeniowych, chciałoby podniesienia limitu płatności bez PIN do 100 zł.
Oręża dostarczają też statystyki Narodowego Banku Polskiego. IV kwartał 2017 r. i I kwartał 2018 r. (niestety, takie są najnowsze dane) były pierwszymi w historii, gdy średnia wartość płatności bezgotówkowej przekroczyła 50 zł - czyli limit, ponad który trzeba obecnie potwierdzać transakcję PIN-em.
. źródło: NBP
W I kwartale br. już ponad 72 proc. wszystkich transakcji kartą to były płatności zbliżeniowe. Z ok. 39,6 mln kart, jakie Polacy na koniec marca mieli w portfelach, ponad 4/5 (prawie 32 mln) było wyposażonych w technologię zbliżeniową. Odsetek oszukańczych płatności kartami (mowa tu nie tylko o zbliżeniowych, ale też bez tej technologii) wynosi ok. 0,002 proc.
Jeśli ktoś nie czuje się przekonany do kart zbliżeniowych, tym bardziej w perspektywie z wyższymi limitami płatności bez PIN, nie jest na nie skazany.
Po pierwsze - banki są zobligowane na życzenie klientów wydawać im karty bez technologii zbliżeniowej, ewentualnie wyłączać ją w wydanych kartach. Po drugie - nawet gdyby komuś ukradziono kartę zbliżeniową, to banki zwykle stosują dzienne limity transakcji bez autoryzacji PIN. Zwykle to kilka operacji albo kilkuset wydanych złotych -potem i tak trzeba wpisać PIN na terminalu. Po trzecie - dla nieuprawnionych transakcji kartą funkcjonuje "limit odpowiedzialności" klientów na poziomie równowartości 50 euro, czyli obecnie ok. 215 zł. Oczywiście - to marne pocieszenie, bo i tak straci się jakieś pieniądze, ale jednak tylko część ewentualnej straty. I w końcu po czwarte - z poziomu bankowości mobilnej czy internetowej można zastrzec albo czasowo zablokować karty płatnicze w dosłownie kilka sekund, co również wpływa na ich bezpieczeństwo.
Warto też pamiętać, że nawet kartą z funkcją zbliżeniową można płacić "standardowo", wkładając ją do terminala i potwierdzając nawet niewielką transakcję kodem PIN.
Tydzień na Gazeta.pl. Tych materiałów nie możesz przegapić! SPRAWDŹ
***