Poczta w Żabce? Jest więcej "metod" na zakaz handlu w niedziele

Żabka jako placówka pocztowa, Biedronka na dworcu - niektóre sklepy stosują się do przepisów o zakazie handlu nie tak, jak zakładał rząd.

Jak pisaliśmy we wtorek, zapadają już prawomocne orzeczenia sądów na korzyść franczyzobiorców sieci Żabka. Chodzi o tych, którzy otwierają swoje sklepy w niedziele niehandlowe (nie stając samemu za ladą), powołując się na wyjątek ustawowy, iż są placówką pocztową.

Ustawa o ograniczeniu handlu w niedziele mówi bowiem, iż zakaz nie obowiązuje m.in. "w placówkach pocztowych w rozumieniu ustawy Prawo Pocztowe". W myśl literalnego brzmienia tegoż dokumentu faktycznie sklep, który ma podpisaną umowę z operatorem pocztowym, może zostać uznany za "placówkę pocztową". 

.. .

"Manewr" Żabki starają się powielać także inne sklepy. - To jest nadużycie i przejaw nieuczciwej konkurencji. To się nadaje bardziej do kabaretu - grzmi w rozmowie z next.gazeta.pl Janusz Śniadek, poseł PiS i były szef "Solidarności".

Rząd planuje zmienić ustawę o ograniczeniu handlu tak, aby właśnie m.in. ukrócić niedzielny handel w sklepach, które dowodzą, że są jednocześnie placówkami pocztowymi. Może się to odbyć np. poprzez uszczegółowienie, iż działalność pocztowa musi być w danej placówce dominująca, aby ta mogła być otwarta w niedziele niehandlowe.

Jest więcej "twórczych" pomysłów

O tym, czy gdzieś może być prowadzony handel w niedziele, decyduje Państwowa Inspekcja Pracy, a w dalszej kolejności ewentualnie sąd. Trudno więc mówić o "obchodzeniu" zakazu - każda sytuacja, w której zapisy ustawy są łamane, jest (czy - powinna być) piętnowana. Niemniej trudno nie zauważyć, że niektóre zachowania sklepów są niezgodne z intencjami ustawodawcy. A ustawa doskonała nie jest i są w niej luki, z których można próbować skorzystać.

Taką kontrowersyjną sytuacją są choćby sklepy na dworcach kolejowych czy autobusowych. Te położone bezpośrednio na halach dworcowych zgodnie z interpretacją PIP mogą być otwarte (choć de facto w ustawie jest mowa, że sklep na dworcu może być otwarty w niedziele "w zakresie związanym z bezpośrednią obsługą podróżnych" - a trudno ocenić, kto jest podróżnym, a kto przyszedł na zakupy z pobliskiego osiedla).

Ale już np. w przypadku Biedronki na dworcu autobusowym w Świeciu musiał się wypowiedzieć sąd. PIP "zamknęła" ten sklep w marcu. - To nie jest PKS - podkreślał wówczas w rozmowie z "Gazetą Pomorską" Waldemar Adametz, zastępca Okręgowego Inspektoratu Pracy w Bydgoszczy. - To, że wisi tam taki szyld, bo ktoś go zapomniał zdjąć 20 lat temu nie znaczy, że to PKS. Nie ma tam kas biletowych, poczekalni i dyspozytorni. Jest za to informacja, że bilety można kupić u kierowcy, a pasażerowie na zewnątrz czekają na swoje autobusy - mówił Adametz. Z tymi argumentami w sierpniu nie zgodził się jednak Sąd Rejonowy w Świeciu, orzekając na korzyść Biedronki.

Niektóre sklepy, w których na ladą nie stają właściciele, bywają także w niedziele niehandlowe otwarte m.in. w gdańskiej Galerii Metropolia. Tutaj także argumentem jest to, że jest ona dworcem - bo faktycznie jest w pobliżu dworca kolejowego, i uruchomiła punkt sprzedaży biletów.

"Furtką", z której starają się korzystać niektóre sklepy, są także zapisy o "przeważającej działalności". Zgodnie z ustawą, część placówek handlowych może działać w niedziele tak jak w inne dni tygodnia pod warunkiem, że ich "przeważającą działalnością" jest np. handel kwiatami, pamiątkami, prasą, biletami komunikacji miejskiej czy wyrobami tytoniowymi. Kryterium jest tu rodzaj przeważającej działalności wskazany w Krajowym Rejestrze Sądowym. Niektórzy przedsiębiorcy zmieniali je więc tak, aby "załapać" się na któryś z wyjątków w ustawie.

Kilku przedsiębiorców sugerowało w kontekście ograniczenia handlu w niedziele także organizowania w ten dzień w swoich sklepach "showroomów". Chodziło o to, że w ten dzień nie odbywałby się handel, natomiast klienci mogliby np. przymierzać ubrania czy oglądać meble, a zakupów dokonywać drogą internetową. Ostatecznie jednak nikt nie zrealizował tego pomysłu - choćby dlatego, że ustawa zakazuje nie tylko handlu w niedziele (z wyjątkami), ale także "czynności bezpośrednio związanych z handlem". Jak wynika z interpretacji przepisów wydanej przez Ministerstwa Pracy i Państwową Inspekcję Pracy, to także m.in. ekspozycja towaru, sprawdzenie zabezpieczeń sklepu czy włączenie alarmu.

Konsekwencją wprowadzenia niedziel niehandlowych było także wydłużenie godzin pracy niektórych sklepów w piątki i soboty. Niektóre sklepy m.in. Biedronka są otwarte wówczas do godziny 22 czy 23. To bulwersuje m.in. związkowców z "Solidarności", którzy żądają, aby sieć zamykała sklepy w soboty już o 21.

Mandaty na 324 tys. zł

Jak informuje Państwowa Inspekcja Pracy, od 11 marca (pierwszej niedzieli niehandlowej) do 12 września inspektorzy przeprowadzili ponad 9,9 tys. kontroli placówek handlowych (które były otwarte w dni objęte zakazem handlu) stwierdzając, że w 8,5 proc. przypadków sklep został otwarty wbrew prawu. W związku ze złamaniem zakazu handlu nałożyli 295 mandatów karnych na kwotę 324 tys. zł, skierowali 390 wniosków o ukaranie do sądu oraz zastosowali 176 środków oddziaływania wychowawczego (czyli m.in. pouczenie).

***

Jarosław Kaczyński obiecuje emeryturę 500 plus. Minister: najwcześniej w przyszłym roku

Więcej o: