Bank UBS oraz firma konsultingowa Campden Wealth już po raz piąty przeprowadziły doroczną ankietę, zapewniającą wgląd w poufny świat firm zarządzających majątkami, podatkami i często stylem życia najbogatszych mieszkańców naszego globu.
Wynika z niej, że w ubiegłym roku tego typu firmy zarobiły dla bogaczy średnio 15,5 proc., w porównaniu z 7 proc. w 2016 roku i 0,3 proc. w 2015 roku. W Azji stopa zwrotu była nawet wyższa i wyniosła 16,4-proc. Wszystko dlatego, że na giełdach panowała (i wciąż panuje) bardzo dobra koniunktura.
Pierwowzorem dla biur rodzinnych była rodzina Rockefellerów, która założyła jedno z pierwszych biur zarządzania majątkiem rodzinnym, adoptując wcześniejsze europejskie wzorce z XIX wieku. Teraz jednak mamy do czynienia z gwałtownym wzrostem bogactwa i gwałtownym kreowaniem, często z dnia na dzień, technologicznych miliarderów, wywołanym częściowo boomem gospodarczym i rozwojem technologicznym.
W efekcie, ostatnią ankietę udało się przeprowadzić wśród 311 takich firm zarządzających, przy czym po 2010 roku utworzono aż 37 proc. z nich. Średnie deklarowane posiadane przez nie aktywa wyniosły aż 808 milionów dolarów, przy czym ponad 1 na 5 badanych osób twierdziła w badaniu, że ma dwa rodzinne biura, a niektóre nawet aż pięć.
Do ludzi, którzy zarządzają swoim majątkiem za pośrednictwem specjalnie do tego celu stworzonych firm jest Paul Allen - współzałożyciel Microsoft Corp. i jeden z najbogatszych ludzi na świecie. Allen założył Vulcan Capital już od 2003 r.
Jakiś czas potem prezes Alphabet i współzałożyciel Google, Sergey Brin powołał Bayshore Global Management z siedzibą w Los Altos w Kalifornii. To firma zatrudniająca byłych bankierów, ekspertów od filantropii i byłego komandosa Navy SEAL do spraw bezpieczeństwa. Ma ją też były szef Google, Eric Schmidt. A tylko te trzy osoby mają zbiorczo zgodnie z Bloomberg Billionaires Index fortuny wycenione na prawie 100 miliardów dolarów łącznie.
Tempo powstawania nowych biur rodzinnych zwiększa się jednak szczególnie w ciągu ostatniej dekady, poprzez wzrost azjatyckiego bogactwa, a samo UBS szacuje, że co dwa dni mamy nowego chińskiego miliardera.
Już teraz Azja jest miejscem, skąd pochodzi jedna czwarta ludzi w rankingu Bloomberga na 500 najbogatszych ludzi na świecie, ustępuje pod tym względem jedynie Ameryce Północnej.