Ryanair ma dziś spore problemy z zapewnieniem połączeń przez strajk swojej załogi. Niestety ostatecznie ilość odwołanych połączeń jest większa niż pierwotnie przewidywano. Początkowo mowa była o 190 trasach, teraz w grę wchodzi nawet 250 - informuje Bild.de.
Ofiarami sporu irlandzkiego giganta może być nawet kilkadziesiąt tysięcy osób, w tym podróżujących do i z Polski. Poranne doniesienia mówią o tym, że odwołanych lotów jest znacznie więcej, niż początkowo informowały linie. Wśród odwołanych połączeń są:
Przewoźnik zapewnia, że zainteresowani pasażerowie zostali już poinformowani. Teraz mogą starać się o rekompensatę.
Piątkowy strajk nie jest pierwszy. Na skutek konfliktu z pilotami i innymi pracownikami, Ryanair odwoływał już loty wielokrotnie. Tylko w lipcu dotknęło to 50 tys. osób.
Brytyjski Urząd Lotnictwa Cywilnego wezwał Ryanaira do wypłacania poszkodowanym odpowiednich rekompensat - informuje BBC. Mogą sięgnąć one nawet kilkuset euro na osobę. Urząd argumentuje, że odwołanie lub opóźnienie lotu jest wynikiem sporu z załogą. Ryanair kwalifikuje okoliczności odwołania lotu jako "nadzwyczajne". Dlaczego? Bo w przypadku np. mgły czy śnieżycy pasażerom rekompensata nie przysługuje.
Pozytywna decyzja o przyznaniu rekompensaty to jedno, a otrzymanie pieniędzy to drugie. Przekonała się o tym pewna poznanianka, której historię opisał "Głos Wielkopolski". Jej czerwcowy powrót z Bergamo przesunął się o 26 godzin. Polka o opóźnieniu, które początkowo miało wynosić kilka godzin, dowiedziała się już na lotnisku. Ostatecznie spędziła na nim - wraz z siostrą, również poszkodowaną - dobę.
Po kilku tygodniach otrzymała zwykłą pocztą list z Irlandii zawierający czek wystawiony przez Ryanaira. Niestety żaden polski bank nie chce go spieniężyć. 250 euro rekompensaty w tej chwili może być czysto "teoretyczne". Możliwe jednak, że sprawa ma charakter incydentalny.
Lot odwołany z uwagi na strajk może być dla linii sporym kosztem. Po pierwsze, pasażerowi należy się zwrot pieniędzy zapłaconych za bilet. Ale to nie wszystko. Linie muszą bowiem wypłacić rekompensatę, która wynosi 250 euro w przypadku lotów krótszych (do 1500 km). Przy dłuższych przelotach na terenie Unii odszkodowanie rośnie do 400 euro.
Ryanair spotkał się też z krytyką ze strony Komisji Europejskiej. Marianne Thyssen, komisarz ds. zatrudnienia i spraw społecznych, odbyła spotkanie z Michaelem O'Learym, prezesem Ryanaira. Podczas niego oświadczyła:
Prawo unijne nie jest czymś, co pracownicy muszą negocjować, nie jest czymś, co może być stosowane inaczej w poszczególnych krajach. Wyjaśniłam panu O'Leary'emu, że nie mam nic przeciwko Ryanairowi czy modelowi biznesowemu nastawionemu na cięcie kosztów. Wielki sukces niesie jednak ze sobą równie wielką odpowiedzialność. Wewnętrzny rynek to nie dżungla. Obowiązują ścisłe zasady dotyczące mobilności pracowników i ich ochrony
- stwierdziła Thyssen.
Biuro prasowe Ryanair w odpowiedzi na te zarzuty przesłało nam oficjalne stanowisko:
Michael O'Leary podziękował komisarz Thyssen za poświęcenie czasu i gościnność. Cieszy nas możliwość wyjaśnienia pani komisarz, że Ryanair napisał do związków zawodowych w Belgii i innych krajach unijnych proponując zgodę na implementację belgijskiego prawa, podatków, jurysdykcji sądów.
Linie chcą zatem, by pracowników obowiązywały regulacje występujące w Belgii.
To niejedyne kłopoty Ryanaira. Irlandzka linia, podobnie jak węgierski Wizz Air, została ukarana przez Urząd Metropolitalny w Budapeszcie za "złe traktowanie pasażerów i bagaży" - podaje "Hungary Today". Pierwszą z linii obciążono karą 100 mln forintów (ponad 300 tys. euro), druga musi zapłacić czterokrotnie mniej. Decyzja urzędu nie jest prawomocna, stronom przysługuje odwołanie.
Czytaj też: Szef Ryanaira Michael O'Leary o CPK: Szalony pomysł.
Dobrą wiadomością dla Ryanaira i jego pasażerów jest osiągnięcie porozumienia ze związkami zawodowymi w wielu europejskich krajach. Irlandzkie linie nie wszędzie jednak "zakopały topór wojenny", co oznacza, że strajki, odwołane loty i konieczność wypłacania rekompensat mogą się powtórzyć.
O komentarz poprosiliśmy biuro prasowe Ryanaira. Gdy otrzymamy odpowiedź, tekst zostanie zaktualizowany.