Islandia przed poważnym wyzwaniem. Będzie kolejny kryzys? Turystyka spowalnia

Wyspę, na której na stałe mieszka około 340 tys. osób, w ubiegłym roku odwiedziło ponad 2,2 mln obcokrajowców. Islandia jest zalewana przez turystów od kilku lat i to oni pomogli krajowi podnieść się z kryzysu finansowego z 2008 roku. Teraz rosną obawy przed kolejnym.

Islandia dziesięć lat temu swoją gospodarkę opierała wtedy między innymi na usługach finansowo-bankowych, w dużej części przeznaczonych dla zagranicznych klientów. Po upadku amerykańskiego banku Lehman Brothers, który rozpoczął światowy kryzys, klienci zagranicznych oddziałów islandzkich banków (w dużej części Brytyjczycy) zaczęli masowo wycofywać swoje depozyty. Trzy największe komercyjne banki w kraju, Glitnir, Landsbanki i Kaupthing, utraciły płynność finansową.

Czytaj też: 10 lat od największego bankructwa w USA. "Lunatykujemy w kierunku kolejnego kryzysu"

Turyści podźwignęli Islandię z kryzysu

Upadek jednego z fundamentów gospodarki mocno uderzył w kraj. Islandia uporała się jednak z kryzysem w miarę sprawnie, w porównaniu na przykład z Grecją. W wychodzeniu z zapaści postawiła na turystykę.

Już w ubiegłym roku pojawiały się obawy, czy to wychodzenie z kryzysu nie jest zbyt szybkie. Teraz coraz bardziej widocznie zaczynają być widoczne dowody, że gorący boom turystyczny zaczyna się schładzać. A to stanowi wyzwanie dla całej gospodarki. Napisał o tym niedawno Arion Bank, który w wyniku działań pokryzysowych zastąpił zlikwidowany Kaupthing Bank.

Islandia, dynamika PKBIslandia, dynamika PKB graf. gazeta.pl/Marta Kondrusik

Turystyka odpowiada za około 12 proc. PKB Islandii. Kraj, który przez dwa lata (2009-2010) tkwił w recesji, postawił na tę gałąź gospodarki i mocno przyspieszył. W 2015 roku wzrost PKB wyniósł 4,5 proc., a w 2016 aż 7,4 proc. W ubiegłym roku rozgrzana gospodarka nieco wyhamowała - do 4,0 proc.

Dynamicznie w ostatnim czasie zwiększała się liczba odwiedzających wyspę gości z zagranicy. O ile 10 lat temu było ich mniej niż 500 tys., to już w 2015 ponad 1,2 mln, a w 2016 blisko 1,8 mln. W ubiegłym roku na Islandię przyjechało ponad 2,2 mln osób (jak podaje Icelandic Tourism Board najwięcej z USA - 576 tys., Wielkiej Brytanii - 322,5 tys., Niemiec -155 tys., Kanady  103 tys. i Francji - 100 tys., Polaków ponad 66 tys.). Cały czas mówimy o kraju, w którym mieszka zaledwie 340 tys. ludzi.

Liczba odwiedzających Islandię mocno wzrosłaLiczba odwiedzających Islandię mocno wzrosła graf. gazeta.pl/Marta Kondrusik

Turystyczne spowolnienie

W oficjalnych danych rządowej agendy zajmującej się turystyką widać, że tempo wzrostu liczby turystów się zmniejsza. W 2016 roku przyjechało ich o prawie 40 proc. więcej niż rok wcześniej, w 2017 ta dynamika spadła do 24 proc. Spowolnienie wzrostu wygląda tutaj bardzo podobnie jak w przypadku PKB.

W ubiegłym roku dynamika wzrostu liczby turystów wyraźnie spadłaW ubiegłym roku dynamika wzrostu liczby turystów wyraźnie spadła graf. gazeta.pl/Marta Kondrusik

W tym roku, według firmy ISAVIA, operatora lotniskowego, ten wzrost ma wynieść już "tylko" około 15 proc. Wspomniany powyżej raport Arion Banku wskazuje winnego możliwych przyszłych kłopotów: ropę naftową i ceny biletów lotniczych. Islandia to drogi kraj na urlop, nie tylko dla Polaków. Do odwiedzin zachęcają jednak tanie połączenia lotnicze, realizowane przez niskobudżetowych przewoźników.

Linie takie jak lokalna WOW próbują podbić też trasy przez Atlantyk, korzystając z położenia geograficznego wyspy i lotniska w Keflaviku jako portu przesiadkowego. Jak pisze Arion Bank, mimo że ceny ropy naftowej od 2016 roku wzrosły, nie widać tego w cenach biletów lotniczych. Według ekspertów loty są po prostu za tanie i muszą zdrożeć. To może doprowadzić do spadku liczby turystów, szczególnie jeśli lokalna waluta - korona islandzka - utrzyma się na wysokim poziomie. Ryzykiem dla gospodarki są też napięcia w międzynarodowym handlu i niepewność związana z brexitem (jak niemal wszędzie zresztą).

Na razie turyści uciekają przed wysokimi cenami, na przykład coraz częściej wybierając zamiast noclegu w hotelu usługę Airbnb i wydając mniej na miejscu (w koronach). Ponieważ turystyka dochodzi powoli do ściany, jeśli chodzi o wzrost liczby odwiedzających, to, jak zachowują się oni na miejscu i ile wydają pieniędzy, staje się kluczowe. Arion Bank prognozuje, że w najbliższych latach branża turystyczna będzie rozwijać się już bardzo powoli, a według oczekiwań banku centralnego przestanie już być główną branżą eksportową.

Islandczycy zapewne będą musieli postawić na inny motor pociągowy gospodarki. I być może nie będzie to najgorsze rozwiązanie. Przyroda tego niewielkiego kraju coraz gorzej znosi tłumy zwiedzających, coraz częściej pojawiają się głosy - także ze strony rządowej - że warto rozważyć nałożenie pewnych ograniczeń.

Chopin, Modlin, Radom, CPK. Wiceprezes Modlina: cztery lotniska na Mazowszu nie przetrwają, któreś trzeba będzie zamknąć

Więcej o: