Minęły już czasy, gdy na polskie filmy nie chadzał prawie nikt. O fatalnym 2005 roku, gdy przyciągnęły one zaledwie 800 tys. widzów nie pamięta już prawie nikt, gdyż od kilku lat systematycznie rośnie popularność polskiego kina. 2018 rok będzie pod tym względem rekordowy w bieżącym stuleciu.
Na pewno pobity zostanie znakomity wynik z 2017 roku, gdy na polskie filmy sprzedano 13,5 mln biletów (według danych Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej). Już dziś przekroczono barierę 14 milionów widzów. Największa w tym zasługa Wojciecha Smarzowskiego i jego filmu "Kler", który w ciągu trzech tygodni obejrzało już ponad 3,5 mln widzów, i na pewno przyciągnie ich jeszcze sporo do kin. Ale to nie tylko zasługa "Kleru".
Aż sześć polskich filmów (włącznie z "Klerem") może się w tym roku pochwalić przekroczeniem bariery miliona widzów - to "Pitbull. Ostatni pies", "Podatek od miłości", "Narzeczony na niby", "Dywizjon 303. Historia prawdziwa" i "Kobiety mafii". Ten ostatni film przebił też granicę 2 milionów widzów. Szansę na dobicie do miliona ma jeszcze "Zimna wojna", którą obejrzało już 839 tys. widzów.
Jak zauważa serwis "Spór w kinie", imponująca frekwencja w kinach nie dotyczy tylko polskich filmów. W trzech kwartałach 2018 roku sprzedano około 40,7 mln biletów, o pół miliona więcej niż w analogicznym okresie 2017 roku, gdy sprzedano ich 40,2 mln.