W poniedziałek związkowcy z PLL LOT - jak informowaliśmy - spotkali się z przedstawicielami zarządu spółki. Rozmowy rozpoczęły się o godzinie 10.30. Przedstawiciele PLL LOT przyznali, że to zarząd poprosił związkowców o spotkanie, na które przedstawiciele związku przystali.
Spotkanie ma związek ze strajkiem, który trwa od czwartku. W jego wyniku przewoźnik musiał odwołać w niedzielę siedem rejsów, w tym jeden z Warszawy do Toronto. Przedstawiciele firmy wyjaśniają, że nie można było skompletować załogi, dlatego rejsy trzeba było anulować.
Związkowcy za pośrednictwem Twittera alarmowali, że podczas prowadzenia negocjacji część pracowników została wezwana. Wręczono im zwolnienia.
W trakcie rozmów liderów strajku z zarządem LOT-u, pracownicy którzy biorą udział w legalnym strajku dostają wypowiedzenia drogą mailową. I czy to nie jest zastraszanie? Dość znęcania się psychicznego nad pracownikami!
- alarmowali związkowcy.
W oświadczeniu przesłanym do redakcji Next Gazeta.pl LOT informuje:
Zakończył się spór zbiorowy. Spółka podpisała w trybie przewidzianym prawem wiążący i legalny regulamin wynagradzania z dwoma Zakładowymi Organizacjami Związkowymi: Związkiem Zawodowym Pracowników PLL LOT i Związkiem Zawodowym NSZZ 'Solidarność'.
Spółka wyjaśniła też tryb zwolnienia.
Nie mieliśmy innego wyjścia - zwolniliśmy dziś dyscyplinarnie ze skutkiem natychmiastowym 67 osób, które oświadczyły, że odmawiają wykonania obowiązków służbowych w związku z przyłączeniem się do nielegalnego strajku. Odbyło się to w trybie prawnym umożliwiającym zrobienie tego bez konieczności konsultacji ze Związkami Zawodowymi
Monika Żelazik, działaczka związkowa LOT-u, w rozmowie z portalem Money.pl stwierdziła, że zwolnionych może być więcej - nawet nawet 80 osób.
Według liderki strajku dyscyplinarki mogą doprowadzić do pogłębienia się konfliktu.
Wiemy, że będzie ciężko, ale ludzi to bardzo zjednoczyło. Mamy informację o kolejnych osobach, które dołączają do strajku. Można spodziewać się odwołania kolejnych lotów
- stwierdziła cytowana przez portal.
W rozmowie z redakcją Next Gazeta.pl przedstawiciel biura prasowego związku potwierdził wcześniejsze doniesienia. Zapowiedziała, że o sprawie zostanie powiadomiona inspekcja pracy.
Związkowcy zapowiedzieli też wniosek do prokuratury. Uznali działania przedstawicieli spółki za łamiące prawo. Stwierdzili też, że konsekwencje strajku sięgają już dziesiątki milionów złotych. Wezwali do reakcji premiera Mateusza Morawieckiego.
Radio ZET dotarło do treści maila rozesłanego do związkowców. Prezes Rafał Milczarski miał w nim poinformować, że "liderzy związków łamią prawo strajkując, działają na szkodę spółki oraz niszczą ciężką pracę ponad 3 tysięcy ludzi."
Według przedstawicieli mediów PLL LOT potwierdził te informacje.
Zwolniliśmy dzisiaj dyscyplinarnie w trybie natychmiastowym 67 osób.
- powiedział podczas konferencji Rafał Milczarski, prezes spółki.
Wcześniej przedstawiciel spółki twierdził, że strajk związkowców jest nielegalny.
LOT nagrodzi finansowo tych, którzy w ciągu ostatnich 3 dni latali/pracowali
- pisał na Twitterze Konrad Majszyk z biura prasowego LOT-u.
Reakcja na decyzje władz linii spotkała się z dość dramatycznym odzewem ze strony związkowców.
Jeszcze kilka godzin przed informacją o zwolnieniach związkowcy mówili o swoich postulatach. Wśród nich znajduje się m.in. przywrócenia do pracy zwolnionej dyscyplinarnie kilka miesięcy temu Moniki Żelazik - przewodniczącej związku zawodowego personelu pokładowego. To jej zwolnienie było to bezpośrednim powodem rozpoczęcia protestu.
Strona społeczna domaga się także przywrócenia regulaminu wynagradzania z 2010 roku, a także odwołania prezesa firmy Rafała Milczarskiego, który zdaniem związkowców źle zarządza spółką, stosuje mobbing i toleruje niesprawiedliwą według związkowców politykę zatrudniania.