Sąd Okręgowy w Warszawie miał dziś rzekomo uznać nielegalność strajku w PLL LOT. Rzecznik przewoźnika Adrian Kubicki pochwalił się tym w serwisie Twitter.
Według rzecznika LOT-u decyzja sądu, który postanowił nie uchylać zabezpieczenia i podtrzymał swoją decyzję pomimo zażalenia związkowców, oznacza, że bieżący strajk jest nielegalny. Związkowcom została jeszcze, oczywiście apelacja. Według rzecznika, zabezpieczenie dotyczy także akcji strajkowej rozpoczętej 18 października.
Czytaj też: Strajk w LOT. Prezes nie ustępuje. "Jeśli ktoś tak chce etatu, to może udać się do innej firmy"
Wcześniejsze decyzje sądu dotyczyły strajku planowanego na 1 maja. Sąd miał wtedy wątpliwości dotyczące referendum strajkowego i zastosował instytucję zabezpieczenia powództwa do czasu wyjaśnienia sprawy. Planowany strajk dotyczyć miał regulaminu wynagradzania (a w zasadzie jego braku).
Tymczasem związkowcy zachowują spokój w obliczu decyzji sądu. Next.gazeta.pl dowiedziało się, że przedstawiciele związkowców czekają na decyzję Sądu Apelacyjnego, który jest wyższą instancją niż Sąd Okręgowy. Równocześnie zwracają uwagę na pewien szczegół:
Ta decyzja sądu nie ma związki z trwającym strajkiem. Obecny strajk prowadzony jest z powodu zwolnienia głównej negocjatorki związkowej w sporze z pracodawcą (Moniki Żelazik - przyp. red)
- powiedział Next.gazeta.pl Piotr Szumlewicz z OPZZ.
Związkowcy powołują się na art. 17 par. 2 Ustawy o rozwiązywaniu sporów zbiorowych, który brzmi:
Strajk jest środkiem ostatecznym i nie może być ogłoszony bez uprzedniego wyczerpania możliwości sporu według zasad określonych w art. 7 zgłoszenie sporu zbiorowego-14. Strajk może być zorganizowany bez zachowania tych zasad, jeżeli bezprawne działanie pracodawcy uniemożliwiło przeprowadzenie rokowań lub mediacji, a także w wypadku, gdy pracodawca rozwiązał stosunek pracy z prowadzącym spór działaczem związkowym.
Czytaj też: Piloci LOT dostają wezwania, mają zapłacić np. 600 tysięcy złotych. "To próba zastraszenia pracowników"
Platforma Obywatelska apeluje do premiera Mateusza Morawieckiego o podjęcie działań zmierzających do zakończenia protestu w Polskich Liniach Lotniczych LOT. Posłowie tej partii napisali do szefa rządu list. Zwracają w nim uwagę, że Mateusz Morawiecki od stycznia sprawuje nadzór nad spółką.
Podczas konferencji prasowej w Sejmie była premier Ewa Kopacz mówiła, że posłowie PO rozmawiali wczoraj z prezesem PLL LOT Rafałem Milczarskim. W ocenie posłanki Platformy, "nie ma woli rozmów z protestującymi". Ewa Kopacz powiedziała, że próby przekonywania prezesa, by rozmowy odbyły się w sposób cywilizowany, "nie docierały".
O sytuację w PLL LOT dziennikarze pytali podczas briefingu marszałka Senatu Stanisława Karczewskiego. Polityk Prawa i Sprawiedliwości wyraził przekonanie, że prezesowi Rafałowi Milczarskiemu uda się dojść do porozumienia z protestującymi. Wyraził też zadowolenie, że spółka się rozwija. Dodał, że za poprzedniego rządu przewoźnik był "w o wiele gorszej sytuacji finansowej, a były premier Donald Tusk nie troszczył się o przyszłość tej firmy".
Związkowcy z PLL LOT strajkują siódmy dzień. Przed siedzibą spółki pikietuje kilkanaście osób. Z powodu protestu przewoźnik musiał odwołać dziś kilka lotów z Warszawy i kilka do stolicy. Władze spółki uznają strajk za nielegalny.
Protestujący domagają się przywrócenia do pracy zwolnionej dyscyplinarnie kilka miesięcy temu Moniki Żelazik - przewodniczącej związku zawodowego personelu pokładowego. Było to bezpośrednim powodem rozpoczęcia protestu. Strona społeczna domaga się także przywrócenia regulaminu wynagradzania z 2010 roku, a także odwołania prezesa Rafała Milczarskiego, który zdaniem związkowców źle zarządza spółką, stosuje mobbing i toleruje niesprawiedliwą politykę zatrudniania.
Według wstępnych szacunków strajk spowodował dotychczas straty w wysokości kilku milionów złotych. Władze LOT zapowiadają, że będą się domagać od związków pokrycia tych strat.