Resort finansów chce, by decyzja o obniżeniu stawek VAT zależała od poziomu deficytu finansów publicznych i długu. Chce to wpisać na stałe do ustawy, opublikuje więc projekt nowelizacji - pisze "DGP".
Zgodnie z tym projektem, podwyższony VAT będzie obowiązywać, dopóki będą spełnione dwa warunki. Pierwszy jest taki, że dług publiczny pomniejszony o wartość gotówki w Ministerstwie Finansów (na przykład ze sprzedaży obligacji) będzie się utrzymywać powyżej 43 proc. PKB. W drugim warunku różnica między deficytem sektora finansów publicznych a celem, do którego Polska zobowiązała się zmierzać, będzie większa niż 6 punktów procentowych.
Na razie oba te warunki spełniamy, a to znaczy, że dziś szans na obniżkę by nie było. Co więcej, jak szacuje "DGP", niewykluczone, że będzie ona możliwa dopiero pod koniec kolejnej kadencji, w 2023 roku.
Przypomnijmy, stawki VAT wrosły w 2011 roku - z 7 i 22 proc. do 8 i 23 proc. (najniższą stawkę 5 proc. zostawiono bez zmian). Ówczesny rząd PO-PSL argumentował to koniecznością wsparcia budżetu, do którego wpływało mniej pieniędzy z podatków - w tamtym czasie mieliśmy światowy kryzys gospodarczy. Miało to być rozwiązanie tymczasowe, na trzy lata. Ale potem je przedłużono, o kolejne trzy lata, znów uzasadniając ten krok kryzysem.
Powrót do niższych stawek VAT był jedną z obietnic PiS w czasie kampanii wyborczej z 2015 roku, podtrzymywał zresztą tę obietnicę jeszcze przez jakiś czas po wyborach. Zgodnie z zapisami w ustawie o podatku od towarów i usług (dokonanymi jeszcze za PO-PSL) obniżka miała wejść w życie od 2017 roku.
Jednak nowy rząd PiS przedłużył wyższe stawki na kolejne dwa lata - do końca 2018 roku. W czerwcu 2017 roku Henryk Kowalczyk (dziś minister środowiska, wtedy szef komitetu stałego rady ministrów) mówił, że jeśli wpływy z uszczelnienia podatków w 2018 roku przekroczą 50 mld zł wobec 2013 roku, to powrót do niższych stawek VAT będzie możliwy.
Z tego, co pisze teraz "Dziennik Gazeta Prawna" wynika, że wyższy VAT może zostać na dłużej. Teraz wprawdzie budżet jest w bardzo dobrej sytuacji, ale gospodarka dotarła już do szczytu i PKB w przyszłym roku i kolejnych latach nie będzie już rosnąć tak szybko. Wolniejszy wzrost gospodarczy oznacza mniejsze wpływy z podatków. "Spadek dochodów z VAT byłby dodatkowym ciosem, na który MF nie może sobie pozwolić" - pisze "DGP".