Na taki wynik wpłynęła promocja zorganizowana przez Ministerstwo Finansów. Osoby, które zdecydowały się dokonać zamiany obligacji (po wypłaceniu pieniędzy w związku z z zakupem poprzedniej emisji zdecydowali się na zakup kolejnej), mogły to zrobić na lepszych warunkach cenowych. Otóż promocyjna cena zamiany, zamiast standardowych 99,90 zł, wynosiła 99,80 zł dla obligacji 2-letnich, 99,70 zł dla 3-letnich, 99,60 zł dla 4-letnich i 99,50 zł dla 10-letnich obligacji oszczędnościowych.
. MF
Ogólnie cały obecny rok jest rekordowy pod względem sprzedaży obligacji "zwykłym Kowalskim". Polacy wydali na nie już 10,4 mld zł. Zostały jeszcze dwa miesiące 2018 r., a już wynik jest znacznie okazalszy nie tylko od tego z zeszłego roku (blisko 6,9 mld zł), ale i najlepszego dotychczas 1998 r. (7,8 mld zł).
Tak wysoka sprzedaż to kombinacja różnych elementów - zarówno promocji i zmian w ofercie (w październiku była to atrakcyjniejsza cena zamiany, ale np. w czerwcu jednorazowa emisja obligacji premiowych, od października ub. r. sprzedaż bonów 3-miesięcznych), jak i po prostu małej konkurencji o oszczędności Polaków ze strony banków.
Pytanie, czy bardzo wysoka sprzedaż obligacji oszczędnościowych to na pewno dobra wiadomość? Z jednej strony - dobrze, że Polacy oszczędzają, także długoterminowo. Z drugiej - sprzedaż obligacji własnym obywatelom to nic innego jak zadłużanie się u nich. Im więcej obligacji sprzeda Ministerstwo Finansów, tym więcej odsetek będzie musiało wyłożyć potem z budżetu (czyli tak naprawdę pieniędzy, na które zrzucają się wszyscy Polacy).
Sprzedane obligacje to "pożyczka", którą prędzej czy później trzeba będzie spłacić. Przez niespełna trzy lata, od początku 2016 r. do końca października 2018 r., sprzedaż obligacji oszczędnościowych wyniosła już blisko 22 mld zł. Zapewne za 3-4 miesiące dojdzie do 26 mld zł, czyli łącznej sprzedaży z poprzednich ośmiu lat - od 2008 do 2015 r. włącznie.
. .