Największe uznanie wzbudziła zapowiedź zniesienia podatku dla emerytów otrzymujących mniej niż 2 tysiące euro miesięcznie, bo tych jest zdecydowana większość, a także likwidacja opodatkowania godzin nadliczbowych.
Kroki te podzieliły i zantagonizowały ruch Żółtych Kamizelek. Bardziej umiarkowani zaznaczając, że "pierwszy krok został zrobiony", podkreślają konieczność prowadzenia dialogu i konsultacji ze społeczeństwem. Inni, radykalnie nastawieni, którzy chcą próby sił z władzami i domagają się dymisji Emmanuela Macrona, są zdania, że prezydent zajął się tylko podwyżką minimalnych płac i częścią emerytów zwalniając ich z podatku.
Pozostali czekają, żeby zrobił coś dla nich. Czekają na bardziej sprawiedliwy podział dochodu narodowego.
Są też tacy, którzy zapowiadaj kontynuację protestów. Zarzucają Emmanuelowi Macronowi, że jest obojętnym wobec ludzi prezydentem, który w ogóle nie uwzględnia tego, co się mówi, przeciwko czemu się protestuje. Ich zdaniem prezydent udowodnił, że jest oderwany od życia zwyczajnego człowieka.
Na sobotę najbardziej radykalna część „żółtych kamizelek” zapowiada kolejne manifestacje w Paryżu.