Masowy odstrzał dzików, który planowany jest na najbliższe tygodnie w Polsce, wywołał reakcję zagranicznej prasy. Brytyjski "Telegraph" cytują list otwarty Marka Porczaka z Koła Łowieckiego Ostoja w Jarosławiu. Napisał on, że "ktoś z chorą głową postanowił, że mają być wystrzelane wszystkie dziki". Wyjaśnił również, że masowe wybijanie zwierząt nie jest skuteczną metodą walki z ASF.
Kolejne organizacje ekologiczne w kraju przyłączają się do protestów związanych z planowanym odstrzałem. Masowe wybijanie zwierząt nie powinno być bowiem traktowane jako główna metoda walki z pomorem świń.
To ludzie przyczyniają się do zarażania swoich zwierząt w chlewniach.
- stwierdziła w rozmowie z naszą redakcją Katarzyna Karpa-Świderek, rzeczniczka WWF.
Piotr Chmielewski, ekspert organizacji, wyjaśnia w jaki sposób się to dzieje.
Wirus jest przenoszony z lasu na ubraniach, butach czy kołach samochodów. Obecnie, tam gdzie są ogniska wirusa, świnie nie mają żadnego bezpośredniego kontaktu z dzikami czy innymi leśnymi zwierzętami, bo muszą na stałe być zamknięte w chlewniach.
- wyjaśnił.
WWF opublikowało komunikat, w którym powołuje się na raport NIK. Najwyższa Izba Kontroli punktuje zaniedbania Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi oraz Głównego Lekarza Weterynarii w zakresie realizacji programu bioasekuracji, która jest jedyną skuteczną metodą zwalczania wirusa ASF. W latach 2015-2016 i w I półroczu 2017 r., aż 74 proc. gospodarstw nie posiadało wystarczających zabezpieczeń przed wirusem ASF.
W skuteczność masowych odstrzałów nie wierzy też Adam Wajrak polski działacz na rzecz ochrony przyrody i dziennikarz związany z "Gazetą Wyborczą".
Po pierwsze odstrzał sprzyja rozprzestrzenianiu się choroby co wyraźnie widać - był wielki odstrzał we wschodniej Polsce, żeby choroba nie przekroczyła Wisły i już jest po jej zachodniej stronie. Ktoś nie potrafił sobie wyobrazić, że płoszone zwierzęta zaczynają się bardziej przemieszczać, po drugie dziki znacznie szybciej miały by szansę na odporność gdyby do nich nie strzelano i nie było by strat w ekosystemach.
- pisze na Facebooku.
Sensowne byłoby wypłacanie nagród za odnajdowanie padliny dzicze, bo to ona jest rezerwuarem tej choroby a nie zdrowe dziki.
- stwierdził.
A rolnicy niech się wezmą za bioasekurację, a nie przerzucają koszty na resztę społeczeństwa.
- dodał.
Czytaj też: 650 zł za zastrzelenie dzika. Zagrożenie sanitarne. Państwo przekupuje myśliwych?
W ramach walki z afrykańskim pomorem świń (ASF) odstrzelonych może zostać nawet 210 tys. dzików - łącznie, w ramach całorocznego planu obejmującego polowania w zeszłym i tym roku. Kolejne akcje myśliwych mają zostać przeprowadzone w najbliższe weekendy - 12-13, 19-20 oraz 26-27 stycznia.
Jak wynika z danych opublikowanych przez Polski Związek Łowiecki, cytowanych przez WWF, tylko od kwietnia do listopada zeszłego roku zastrzelono blisko 168 tys. dzików. "Koszt społecznej pracy myśliwych wraz z dojazdami oraz amunicją szacuje się na kwotę blisko 583 mln zł. Oznacza to, że koszt pozyskania jednego dzika wynosi 3,4 tys. zł" - czytamy w podsumowaniu działań w 2018 roku Zarządu Głównego Polskiego Związku Łowieckiego.