We wtorek zarząd GPW podjął uchwałę nr 14/2019, która wyklucza spółkę Próchnik SA z obrotu giełdowego. Ostatnia sesja, na której notowana będzie firma, odbędzie się 17 stycznia. Ta decyzja zaskoczeniem nie jest. GPW musiała ją podjąć, bo minęło sześć miesięcy od uprawomocnienia się postanowienia o ogłoszeniu upadłości Próchnika.
Na GPW Próchnik "umierał" już od wielu miesięcy. Akcje spółki są dziś warte trzy grosze, a w 2018 roku staniały o przeszło 98 procent. Zniknięcie Próchnika z warszawskiego parkietu ma jednak wymiar symboliczny. Próchnik był tam bowiem istną legendą.
Notowania spółki Próchnik SA fot. Investing.com
Próchnik, czyli dawne socjalistyczne przedsiębiorstwo odzieżowe, pojawiło się na warszawskim parkiecie 16 kwietnia 1991 roku - w dniu, w którym rozpoczęła działalność warszawska Giełda Papierów Wartościowych (GPW).
Tego dnia zadebiutował też Tonsil, Exbud, Krosno i Kable. Żadnej z tych czterech firm już dawno nie ma na GPW. Upadły lub zostały przez inwestorów wycofane z giełdy. Próchnik przetrwał na placu boju najdłużej, ale jego era właśnie się zakończyła.
Kto po Próchniku?
18 stycznia br. na giełdzie nastąpi zmiana warty. Tego dnia najstarszą notowaną spółką stanie się Żywiec, który na GPW zadebiutował we wrześniu 1991 roku. Kolejni giełdowi seniorzy, to dwa notowane od 1992 r. banki - Bank Inicjatyw Gospodarczych (w 2003 r. przekształcił się w Millenium) i Bank Rozwoju Eksportu, który dziś znamy jako mBank.
Dlaczego jedna z najbardziej znanych firm odzieżowych w Polsce ostatecznie upadła? Z powodu licznych błędów, które - jak wspominała sama spółka w komunikacie, a które u nas opisał Marcin Kaczmarczyk - popełnił poprzedni zarząd po emisji akcji w 2013 roku.
Ówczesny zarząd akceptował zbyt wysokie koszty produkcji w polskich fabrykach oraz przyjął strategię sprzedaży w cenach regularnych. Przy agresywnej polityce cenowej konkurentów spółka z dużym opóźnieniem dostosowała ceny do rynku, czego skutkiem było rosnące zatowarowanie oraz obniżający się poziom środków obrotowych. To z kolei spowodowało konieczność podwyższania kapitału i emisję obligacji, które w późniejszym czasie były rolowane. Niska płynność spółki owocowała niewystarczającym zatowarowaniem sklepów oraz brakiem możliwości finansowania rozwoju sieci
- czytamy w jednym z raportów spółki.
Błędnie realizowana była też koncepcja multi-brand, w której zlekceważono krytyczny czynnik różnej specyfiki marek Próchnik i Rage Age. Spowodowało to m.in połączenie salonów Próchnik i Rage Age, zarządzanie produkcją i kolekcją przez ten sam zespół, a w sprzedaży internetowej wprowadzenie na stronę Próchnik marek przypadkowych.
Złe było również, jak czytamy w raporcie, zarządzanie marką Próchnik, która przeszła nieprzemyślany, kosztowny rebranding. - Porzucono prawdziwy, utrwalony w Polsce wizerunek Próchnika jako solidnej jakościowo marki modowej i niekwestionowanego przez dekady lidera okryć wierzchnich. Jego miejsce zajął oderwany od produktu zwrot do motywów historyczno-patriotycznych oraz militarnych - napisano.
Chodzi tu o to, że Próchnik miał w logo wklejony Krzyż Walecznych,a w ofercie firmy pojawiły się np. płaszcze Orlicz (od generała Gustawa Orlicz-Dreszera), Westland i Lysander (od samolotów typu Westland Lysander, na których na początku lat 40. szkolono polskich pilotów w Wielkiej Brytanii) oraz garnitur Anders.
W efekcie 30 kwietnia 2018 roku firma opublikowała raport roczny, w którym pokazała bardzo złe wyniki finansowe. Dowiedzieliśmy się z niego między innymi, że w 2017 r. spółka miała przy 54,3 mln zł przychodów stratę wysokości aż 64,5 mln zł.