Europosłowie z komisji transportu odrzucili niekorzystne dla polskich firm przewozowych przepisy dotyczące transportu międzynarodowego. Dotyczyły one objęcia transportu w Unii restrykcyjnymi regulacjami o delegowaniu pracowników. Chodzi o ustaloną płacę minimalną w kraju, w którym realizowane są przewozy, plus wszystkie dodatki. Ta sprawa była kluczowa dla Polski, która ma jedną z największych flot transportowych we Wspólnocie.
Przeciwko zaostrzeniu przepisów protestowali nasi przewoźnicy i polscy europosłowie ponad podziałami. Argumentowali, że będzie to oznaczało wzrost kosztów i biurokratycznych wymogów. Jeszcze dziś koordynatorzy grup politycznych zdecydują, co to oznacza i jakie będzie dalsze postępowanie Parlamentu Europejskiego.
Jeśli w ogóle wstrzymane zostaną prace nad tymi przepisami, będą obowiązywać obecne regulacje krajowe.
Warto zauważyć, że Francja, Niemcy i Austria wprowadziły wymóg płacenia stawki zgodnej z wynagrodzeniem minimalnym w transporcie międzynarodowym. Te przepisy są dla naszych przewoźników niekorzystne. Gdyby jednak europarlament nie odrzucił przepisów, regulacje byłyby dla polskich firm niekorzystne w skrajnym stopniu.
Wczoraj do złagodzenia przepisów przekonywał w Parlamencie Europejskim minister infrastruktury Andrzej Adamczyk. Mówił, że jeśli proponowane rozwiązania wejdą w życie, dziesiątki tysięcy pracowników stracą pracę, a dotyczy to głównie małych firm. Wyjaśnił, że w wyniku przyjęcia przepisów "może dojść do masowej likwidacji tych firm".
Czytaj też: "Takie rzeczy się same nie robią", "Potrzebna interwencja państwa". Czytelnicy o znikających PKS-ach
Po dzisiejszym głosowaniu na komisji transportu ustalenia trafią na sesję plenarną Parlamentu Europejskiego i wtedy europosłowie przyjmą stanowisko do negocjacji z państwami członkowskimi. Od wyniku tych rokowań będzie zależał ostateczny kształt przepisów dotyczący delegowania pracowników w transporcie międzynarodowym.
Dzisiejsze głosowanie nie rozstrzyga, jak ostatecznie będą wyglądać przepisy dotyczące firm transportowych.