Czeski resort rolnictwa stawia Polsce twarde warunki. Zamknięcia ubojni to za mało

Wrzawa wokół polskiego przemysłu mięsnego po materiale "Superwizjera" nie cichnie. Reportaż "Chore bydło kupię" poruszył zarówno branżę, jak opinię publiczną. Minister rolnictwa Czech Miroslav Toman spotkał się dziś z ambasador RP. Barbara Ćwioro przekonywała czeskiego polityka o tym, że żadne mięso z uboju chorych i martwych zwierząt nie trafiło do Czech.

Czeski minister rolnictwa nie krył swoich obaw i wydaje się podchodzić ze sporym sceptycyzmem do zapewnień polskiej strony.

Twarde warunki

„W przypadku wątpliwości Republika Czeska jest gotowa bezkompromisowo podjąć dalsze niezbędne środki, by chronić czeskich konsumentów” – argumentował czeski minister rolnictwa.

Główny Inspektorat Weterynarii poinformował, że właścicielom ubojni pokazanej w reportażu cofnięto zgodę na prowadzenie działalności. Minister rolnictwa Jan Ardanowski także wypowiedział się w temacie procederu ukazanego w reportażu. Otwarcie przyznał, że „nie będzie pobłażania dla przestępców, którzy niszczą wizerunek polskiej żywności i podważają zaufanie do polskich producentów”. Miroslav Toman uważa z kolei, że zamknięcie ubojni takich jak ta w powiecie ostrowskim to za mało. Oczekuje nowych przepisów i zwiększonych kontroli mięsa.

Dla mnie najważniejsza jest ochrona naszych konsumentów i dlatego chcę gwarancji, że handel chorymi zwierzętami nie będzie kontynuowany i nie dostaną się do rzeźni. Chcę także zapewnienia, że poziom kontroli w Polsce będzie co najmniej na takim samym poziomie jak w Republice Czeskiej, gdzie jesteśmy w stanie określić pochodzenie każdego kilograma mięsa wołowego. Do czasu aż otrzymamy gwarancje, że system polski działa, będą u nas trwały wzmożone kontrole dostaw z Polski

- powiedział czeskiej agencji prasowej CTK Miroslav Toman.

Polskie ministerstwo rolnictwa wydało oświadczenie, w którym twardo zapewnia, że „przestępcy będą eliminowani z rynku”. (...) Takie działania nie będą w Polsce tolerowane. Będą one ścigane z determinacją i całą stanowczością – podkreślił minister Jan Ardanowski.

Odgrzany kotlet

Kontrowersje wokół uboju chorych i martwych zwierząt mogą radykalnie wpłynąć na polski eksport mięsa m.in. do Czech. Nasze relacje w branży spożywczej z Republiką Czeską są nadal dość napięte. Przypomnijmy choćby polsko-czeską „wojnę” o drób, która w 2016 r. doprowadziła do dodatkowych kontroli, a finalnie do odesłania kilkuset tysięcy polskich jaj. Wcześniej, w 2015 r. czeska gazeta „Lidove Noviny” zasugerowała, że Polska lepszą żywność eksportuje do Niemiec, a do Czech tę gorszej jakości. Do bojkotu polskiej żywności zainicjowanego przez byłego ministra finansów Andreja Babiša włączyły się też niektóre z tamtejszych tabloidów. Z tego względu obecne rozmowy polskiego rządu z ministerstwem rolnictwa Republiki Czech mogą okazać się dość trudne. Problem nielegalnego uboju chorych i martwych zwierząt to z pewnością problem wizerunkowy dla polskiego przemysłu mięsnego.

W sobotę 26 stycznia na TVN24 wyemitowano reportaż dziennikarzy "Superwizjera". Materiał "Chore bydło kupię" ukazał proceder produkcji mięsa z wykorzystaniem chorych lub nieżyjących krów w jednej z ubojni w powiecie ostrowskim. Ubojnia po emisji reportażu została zamknięta. Sprawą zajęły się Główny Inspektorat Weterynaryjny i policja.

Więcej o: