Theresa May przyjedzie do Brukseli w czwartek, by poprosić o opóźnienie brexitu, czyli przedłużenie artykułu 50 Traktatu o Unii Europejskiej. Artykuł ten określa procedurę wystąpienia państwa członkowskiego ze Wspólnoty. Brytyjska premier jeszcze przed unijnym szczytem zamierza napisać do Donalda Tuska w tej sprawie list, który zapewne miałby przygotować grunt pod negocjacje.
Unijni politycy od pewnego czasu szykują się na możliwość opóźnienia brexitu, bo też z każdym dniem maleją szanse na to, że Brytyjczykom uda się porozumieć na czas. 29 marca wciąż jest formalną datą wyjścia Wielkiej Brytanii z UE - z umową określającą warunki tego wyjścia lub bez niej.
Theresie May zależało na tym, by to opóźnienie było jak najkrótsze i liczyła, że uda jej się namówić parlament, by zatwierdził umowę brexitową - mimo, że jak do tej pory już dwa razy ją odrzucił. Plany te popsuł w poniedziałek po południu spiker Izby Gmin, który de facto zabronił rządowi poddawania wniosku w tej sprawie pod kolejne głosowanie, powołując się przy tym na zasadę parlamentarną sprzed 400 lat.
Teraz wiele wskazuje na to, że brexit zostanie odłożony na dłużej. May się nie poddaje, ale politycy z Brukseli i państw UE powtarzają, że nie zgodzą się automatycznie na przedłużenie - a wymagana jest jednomyślna zgoda 27 krajów.
Unijny negocjator do spraw brexitu Michel Barnier spotkał się we wtorek z przedstawicielami tych krajów. W późniejszym wystąpieniu dla mediów podkreślał, że liderzy przed podjęciem decyzji dotyczącej wydłużenia art. 50 muszą się poważnie zastanowić nad tym, co leży w interesie UE.
Wydłużenie będzie czymś, co zwiększy niepewność, a ta niepewność niesie za sobą koszty. Nie możemy tego zrobić bez dobrego powodu
- mówił Barnier. Jego zdaniem, jeśli Wielka Brytania chce opóźnić brexit na dłużej, będzie musiała zacząć "nowy proces polityczny". Nie doprecyzował, o co dokładnie mu chodziło, ale zabrzmiało to jak ostrzeżenie. Zasugerował też, że także w przypadku krótkiego opóźnienia brexitu, Londyn będzie musiał przedstawić jakiś konkretny plan.
W podobnym tonie wypowiadali się przedstawiciele największych krajów UE.
Jesteśmy naprawdę wyczerpani tymi negocjacjami i oczekuję jasnych i precyzyjnych propozycji ze strony rządu Wielkiej Brytanii, odpowiadających dlaczego wydłużenie jest konieczne. To nie jest tylko gra. To ekstremalnie poważna sytuacja, nie tylko dla ludzi w Wielkiej Brytanii, ale także w całej UE
- powiedział, cytowany przez "The Independent" Michel Roth, niemiecki minister ds. europejskich. Podkreślił jednocześnie, że jego rząd chce uniknąć brexitu bez porozumienia i przypomniał "drogim przyjaciołom w Londynie", ze "zegar tyka".
Jego odpowiedniczka z Francji, Nathalie Loiseau, mówiła z kolei, że Theresa May powinna pokazać UE "coś nowego", tak, by przedłużenie brexitu nie było przedłużeniem obecnego impasu.
Brytyjczycy muszą wyjść z inicjatywą, która będzie jasna, wiarygodna i popierana przez większość
- powiedziała dziennikarzom. Loiseau w weekend żartowała, że przezwała swojego kota imieniem "Brexit" - dlatego, że najpierw, głośno miaucząc, domaga się on wypuszczenia na zewnątrz, ale kiedy drzwi zostają przed nim otwarte, tylko w nich stoi bez ruchu.
O brexicie rozmawiał dziś też szef Rady Europejskiej Donald Tusk. Spotkał się z premierem Irlandii, po raz kolejny pokazując wyraźnie, że Brukseli będzie stać po jej stronie w kwestii umowy brexitowej. Poinformował o tym zdawkowo na Twitterze.
Panowie nie odpowiadali na pytania reporterów przed spotkaniem, po nim premier Leo Varadkar przekazał w oświadczeniu, że obaj "zgodzili się, że teraz musimy zobaczyć, jakie propozycje przedstawi Londyn przed czwartkowym spotkaniem Rady Europejskiej w Brukseli". Do tego czasu zarówno Irlandia, jak i cała UE, szykują się na scenariusz, w którym Wielka Brytania wyjdzie z Unii bez umowy, czyli na tak zwany twardy brexit.