Od 2013 do 2018 roku stosunek przeciętnego wynagrodzenia w edukacji do przeciętnego wynagrodzenia w całej gospodarce spadł z ok. 105 proc. do 97 proc. - zauważa ekonomista Ignacy Morawski. Zatem w momencie, gdy w ostatnich dwóch latach zarobki wielu Polaków całkiem solidnie rosły, nauczycielskie płace nie podążały za tą tendencją.
Jak komentuje Morawski, to, że doszło więc do strajku nauczycieli, jest więc "dość naturalne". Ekonomista ostrzega, że takich napięć będzie coraz więcej, bo wzmożone nakłady finansowe są konieczne w wielu sektorach publicznych, m.in. w ochronie zdrowia.
Warto przy tym zauważyć jeszcze jedną rzecz. Otóż na przeciętne wynagrodzenie w edukacji, które ujęto na powyższym wykresie, składa się nie tylko wynagrodzenie zasadnicze, ale także różne dodatki. A te siłą rzeczy nie są równe dla każdego - w tę średnią wliczają się także choćby odprawy emerytalne czy dodatki za pracę w trudnych warunkach albo za wysługę lat.
Jak wynika z danych Ministerstwa Edukacji Narodowej, wynagrodzenie zasadnicze stanowi dla nauczyciela stażysty 83 proc. średniego wynagrodzenia. Dla nauczyciela kontraktowego ten wskaźnik wynosi 77 proc., dla mianowanego 68 proc., a dla dyplomowanego 62 proc.
Gdyby wziąć samo "gołe" minimalne wynagrodzenie zasadnicze np. nauczyciela dyplomowanego, to na koniec ubiegłego roku wynosiło ono ok. 72 proc. przeciętnego wynagrodzenia w gospodarce narodowej w całym 2018 r. (3317 zł wobec 4585 zł). Na koniec 2015 r. ten stosunek wynosił blisko 80 proc. (3109 zł do 3900 zł), na koniec 2013 r. ok. 85 proc. (3109 zł do 3650 zł), a na koniec 2010 r. prawie 87 proc. (2799 zł do 3225 zł).
Gwoli ścisłości - od początku 2019 r. pensja zasadnicza nauczyciela dyplomowanego wzrosła do 3483 zł, a od września ma pójść w górę do 3815 zł. Trudno dziś oczywiście powiedzieć, ile będzie w całym 2019 r. wynosić przeciętne wynagrodzenie w gospodarce narodowej, ale można przewidywać, że na koniec 2019 r. stosunek pensji zasadniczej nauczyciela dyplomowanego do tego wskaźnika znów podskoczy do ok. 78-79 proc., czyli mniej więcej do poziomu, gdy PiS przejmował władzę.
Dopiero gdyby rząd przystał na oczekiwania ZNP i FZZ dotyczące 30-procentowych podwyżek (rozłożonych od stycznia i od września br.), można by powiedzieć, że realnie sytuacja nauczyciela będzie lepsza niż np. w 2010 czy 2013 r.
W obliczeniach przyjęliśmy odniesienie do pensji nauczyciela dyplomowanego, ale w przypadku pedagogów o niższym stopniu awansu sytuacja wygląda dość podobnie. Przykładowo, minimalne wynagrodzenie zasadnicze nauczyciela stażysty na koniec 2010 r. czy 2013 r. stanowiło ok. 62-63 proc. przeciętnego wynagrodzenia w gospodarce narodowej w tych latach. Na koniec 2015 r. było to już 58 proc., a na koniec 2018 r. niespełna 53 proc.
Można więc powiedzieć, że pozycja nauczycieli w ostatnich latach w hierarchii zarobkowej społeczeństwa mocno spadła. Obecna walka nie toczy się więc wcale o gigantyczny awans w takim "zestawieniu", ale o powrót do sytuacji sprzed 5-6 lat.