Egzamin gimnazjalny 2019. Chaos w szkołach. Rząd nie mówi, co robić. Jedyna rada: Przyjdźcie na egzamin

Łukasz Kijek, mk
Do egzaminu gimnazjalnego zostało kilkanaście godzin, a do tej pory zarówno na stronie Centralnej Komisji Egzaminacyjnej, jak i Ministerstwa Edukacji Narodowej nie ma ani słowa o tym, w których szkołach mogą się one nie odbyć. Rząd testuje wytrzymałość nauczycieli i zapomina o stresie, na który chaos w edukacji skazuje uczniów.
Zobacz wideo

Popołudniowe rozmowy Związku Nauczycielstwa Polskiego, Forum Związków Zawodowych i rządu ponownie zakończyły się fiaskiem. Związkowcy odrzucili propozycje strony rządowej. A to oznacza, że pod dużym znakiem zapytania stoi organizacja egzaminów gimnazjalnych, które rozpoczynają się w środę.

Dopiero w środę Centralna Komisja Edukacyjna będzie w stanie realnie poinformować rodziców, w których szkołach nie odbędą się egzaminy gimnazjalne. - Chcemy poczekać do środy i zobaczyć, w ilu szkołach egzaminy nie zostaną przeprowadzone, jeżeli w ogóle w jakichś szkołach rzeczywiście się nie odbędą - mówił w poniedziałek dr Marcin Smolik, szef Centralnej Komisji Egzaminacyjnej.

To jasno pokazuje, że także sami uczniowie do ostatniej chwili nie będą wiedzieli, co robić. Jaka jest dla nich rada? - Na tyle, na ile jest to możliwe, proszę przygotowywać się do egzaminu i proszę przyjść na egzaminy w terminach, w których został on wyznaczony. Liczymy na to, że on się odbędzie - dodawał Smolik. To marne pocieszenie, ale jednocześnie jedyna w tej chwili w miarę konkretna rada dla rodziców i uczniów. 

Ministerstwo Edukacji Narodowej poinformowało we wtorek na swojej stronie internetowej, że "kilka tysięcy osób z kwalifikacjami pedagogicznymi zgłosiło się już do pomocy w zespołach egzaminacyjnych i nadzorujących". Taki komunikat wcale nie musi oznaczać, że problem został zażegnany, bo jednocześnie resort wciąż namawia chętnych do pomocy nauczycieli do zgłaszania się do kuratoriów oświaty.

Totalna niepewność do ostatniej chwili

Arkusze egzaminacyjne w środę i tak trafią do szkół - bez względu na to, czy dana placówka strajkuje, czy nie. Ustawa jasno określa, że egzaminy gimnazjalne muszą zostać przeprowadzone w kwietniu. W tym roku harmonogram został określony na 10-12 kwietnia.

Jak tłumaczy szef Centralnej Komisji Egzaminacyjnej, nie ma możliwości, by taki egzamin unieważnić z mocy prawa. - Nawet jeśli egzamin odbędzie się w jednej szkole, będzie on uznany za ważny - dodawał.

Egzamin gimnazjalnyEgzamin gimnazjalny CKE

Do tej pory wiadomo, że według ZNP na 20 403 placówki oświatowe strajkuje 15 179, co daje 74,29 proc. wszystkich. Z kolei na stronie CKE czytamy, że w 2019 r. do egzaminu gimnazjalnego zostało zgłoszonych ponad 350 tys. uczniów z prawie 7 tys. szkół, którzy rozwiążą zadania w ponad 2,058 mln arkuszy.

Strony internetowe CKE i MEN nie podają, w których gimnazjach jest strajk i w których placówkach egzaminy są zagrożone. To wszystko pokazuje, że na kilkanaście godzin przez egzaminem gimnazjalnym w edukacji panuje totalny chaos.

Egzaminy gimnazjalne - plan B zapisany w ustawie

Uczniowie nie wiedzą, co mają robić, a CKE szuka planu B. Ten może znajdować się w przepisach prawa. Może, ale nie musi. - W tej chwili ustawa mówi bardzo jasno, że osoby, które nie przystąpiły do egzaminu w kwietniu z "przyczyn losowych, bądź zdrowotnych", przystępują do egzaminu w czerwcu, i to jest na dziś jedyna sytuacja, którą przewidują przepisy prawa - powiedział dziennikarzom dr Marcin Smolik, dyrektor Centralnej Komisji Egzaminacyjnej.

Dodajmy, że termin czerwcowy jest terminem dodatkowym, a nie poprawkowym. Nie wolno tego mylić. Każdego roku uczniowie, którzy przystąpią do egzaminu w czerwcu (z powodów losowych, bądź zdrowotnych), dostają wyniki w tym samym terminie, kiedy dostają je uczniowie, którzy przystąpili do egzaminu w kwietniu. W tym roku wyniki mają być ogłoszone 14 czerwca, natomiast egzamin dodatkowy odbędzie się w dniach 3-5 czerwca.

W najgorszym scenariuszu może zdarzyć się tak, że uczniowie, którzy w środę przyjdą na odwołany egzamin, będą musieli przystąpić do niego w czerwcu. To oznacza dodatkowy stres w dniu planowanego egzaminu, a także ponad miesiąc wyczekiwania na kolejne podejście. I totalną niepewność, czy CKE na czas uda się sprawdzić wyniki czerwcowych egzaminów.

Problem z rekrutacją do szkół średnich

Szef CKE na razie uspokaja, że termin czerwcowy zawsze był przeprowadzany w terminie i nigdy nie miał wpływu na rekrutację. Tym razem jednak sytuacja byłaby nadzwyczajna, bo liczba uczniów, którzy mogliby podejść do egzaminu w czerwcu, mogłaby być kilkukrotnie wyższa.

Właśnie z tego powodu Rzecznik Praw Dziecka Mikołaj Pawlak uważa, że powinien zostać ustalony późniejszy termin składania dokumentów do szkół średnich. Komisje egzaminacyjne mogą nie zdążyć sprawdzić tak wielu prac na czas. A to oznacza, że uczniowie, którzy zdawaliby egzamin w terminie dodatkowym, nie otrzymają w tym terminie zaświadczeń z wynikami egzaminów. Bez tych dokumentów nie będą mogli wziąć udziału w rekrutacji do szkół średnich w normalnym trybie. Będą musieli poczekać na zakończenie rekrutacji i aplikować tylko tam, gdzie pozostaną wolne miejsca.

Plan B może mieć poważną wadę

Jest jeszcze jedno poważne zastrzeżenie. Na razie nie wiadomo, czy strajk to według prawa "sytuacja losowa" i czy wobec tego można będzie uznać, że termin czerwcowy przysługuje uczniom, którzy nie przystąpili do egzaminu w kwietniu. - To jest bardzo trudne pytanie. Czekamy na interpretację prawną - mówi Smolik.

Od tej interpretacji będzie zależało nie tylko to, czy uda się przeprowadzić egzaminie w czerwcowym terminie. Ostatecznie może okazać się, że chaos prawny może zostać wykorzystany przez uczniów do podważania i zaskarżania wyników egzaminów. Czy jest ku temu podstawa prawna? Tego na razie nikt rzetelnie nie jest w stanie wyjaśnić. 

Zobacz wideo
Więcej o: