GUS podał, że przeciętne miesięczne wynagrodzenie w sektorze przedsiębiorstw wzrosło w marcu o 5,7 proc. w porównaniu z marcem ubiegłego roku. To nieco wzrost wolniejszy niż oczekiwano, a także słabszy niż w lutowych danych. Nie wiadomo jeszcze, co spowodowało tak wyraźne rozminięcie się danych z oczekiwaniami ekonomistów.
Przeciętna pensa wybiła się za to znów ponad granicę 5000 zł. Wyniosła dokładnie 5164,53 zł brutto (czyli ok. 3665 zł netto - "na rękę" w przypadku umowy o pracę). Pułap 5000 zł przebiliśmy po raz pierwszy na chwilę w grudniu, choć to miesiąc, w którym wynagrodzenia podbijają różnego rodzaju premie i dodatki.
Co dalej? Jest nadzieja, że "piątka" z przodu w tych danych zagości na stałe. Eksperci PKO BP spodziewają się teraz, że będziemy iść w kierunku 6000 zł miesięcznie, według ich prognoz, ta granica może zostać przebita na początku 2021 roku.
Trzeba pamiętać, że te dane dotyczą wyłącznie sektora przedsiębiorstw, które zatrudniają powyżej 9 osób. Nie ujmują więc najmniejszych firm a także sektora publicznego, czyli zatrudnionych w budżetówce, jak na przykład strajkujący nauczyciele.
Znacznie szerzej to, jak wyglądają płace w Polsce, opisuje publikacja dotycząca wynagrodzeń w gospodarce narodowej - mamy takie dane za cały ubiegły rok.
GUS podał też, że przeciętne zatrudnienie w przedsiębiorstwach wzrosło o 3 proc. rok do roku, lekko przebijając oczekiwania ekspertów (2,9 proc.) i wyniosło ponad 6 mln 393 tys. osób. Ekonomiści mBanku zauważają, że to wynik bliski marcowego rekordu. "Miesięczny przyrost nowych etatów o 15,6 tys. czyni go drugim najlepszym marcowym odczytem w historii (o 100 osób więcej niż w marcu 2016 roku, więcej było tylko w 2007 r., przy zupełnie innej sytuacji na rynku pracy)" - piszą w komentarzu do danych.
Te kolejne pozytywne dane z rynku pracy pokazują, że niewiele się w tej kwestii zmienia: ogółem firmy wciąż szukają nowych pracowników i wciąż są gotowe dawać podwyżki.