Kierowcom czasem wydaje się, że stacje celowo podnoszą ceny paliw przed świętami, żeby więcej zarobić na zwiększonym ruchu. Zapytaliśmy eksperta, czy takie wrażenia mają pokrycie w rzeczywistych danych z rynku.
- Jeśli chodzi szczególnie o te święta, czyli Święta Wielkanocne, to ważna jest pora roku. Wypadają one na początku wiosny, kiedy na półkuli północnej robi się cieplej i to jest okres, kiedy zaczyna się na całym świecie sezon większego zużycia paliwa, szczególnie benzyny - mówi Dawid Czopek z funduszu Polaris, który śledzi rynek paliw.
- Do tego oczywiście może tak być, że właściciele stacji benzynowych trochę wykorzystują to zjawisko i zwykle przed świętami nie obniżają, albo trochę bardziej podwyższają ceny paliw, ale moim zdaniem to jest minimalne zjawisko, kwestia paru groszy, a nie gwałtowna zmiana trendu - podkreśla ekspert.
Czytaj też: Biedronka otworzy stację benzynową przy sklepie. Ale nie dla klientów
Widać też, że benzyna zaczęła mocniej drożeć. Według wyliczeń BM Reflex, w ciągu minionego tygodnia jej ceny poszły w górę na stacjach średnio o 8 groszy na litrze i do poziomu średnio 5,20 zł za litr. Tym samym benzyna jest znów droższa niż diesel, który w tydzień potaniał o 3 grosze na litrze i przeciętnie w Polsce trzeba za niego płacić 5,16 zł za litr.
Jesienią i zimą drożejący diesel budził emocje kierowców, skąd ta zmiana trendu? W grę wchodzi kilka czynników. Po pierwsze, znów pora roku. Diesel, jeśli chodzi o produkcję w rafinerii, znajduje się w tej samej grupie, co olej opałowy, czyli średnich destylatów ropy naftowej. A te średnie destylaty są zimą wykorzystywane do ogrzewania. Ale to nie wszystko.
- Przez ostatnie miesiące rosły marże rafinerii na dieslu, bo zaczęło go po prostu brakować. W Europie mniej produkuje się diesla, niż się go zużywa, więc trzeba go importować. Bardzo ciepłe lato w Niemczech sprawiło, że wysychał Ren, a tą rzeką transportuje się bardzo dużo produktów z ropy naftowej z portów morskich na północy Europy do przemysłowego środka kraju - wyjaśnia Dawid Czopek.
- Do tego w pewnym momencie pojawiła się mała panika na rynku związana z tym, że od przyszłego roku zgodnie z nowymi przepisami statki morskie będą musiały zużywać dużo lepsze paliwo niż do tej pory, z mniejszą zawartością siarki. Więcej średnich destylatów, do których należy diesel, zamiast ciężkiego oleju. W związku nieco spekulacyjnie wzrosło zapotrzebowanie na diesla i wzrosły jego ceny. I czwarta rzecz: znacznie zwiększyło się wydobycie ropy naftowej w USA, która ma taką charakterystykę, że w przerobie z rafinerii otrzymuje się z niej więcej benzyny, co obniżało jej ceny.
Teraz to wszystko powoli się uspokaja. - Marże w rafineriach są mniej więcej takie same na benzynie i na dieslu, podczas gdy jesienią marża na dieslu była nawet pięciokrotnie wyższa niż ta na benzynie - mówi ekspert. A zmiany marż w rafineriach po pewnym czasie (zwykle nie od razu) przekładają się na wzrost cen paliw na stacjach benzynowych.
Podwyżki kierowców uwierają, ale, jak podkreśla BM Reflex, Polska jest w pierwszej trójce unijnych krajów z najtańszą benzyną. Wyprzedzają nas tylko Rumunia i Bułgaria.