Zapowiedzi działań zmierzających ograniczeniu unikania płacenia składek emerytalno-rentowych znalazły się w "Wieloletnim Planie Finansowym Państwa na lata 2019-2022 r.", przyjętym przez rząd pod koniec kwietnia.
Jak wynika z tego dokumentu, uszczelnione mają zostać zasady podlegania ubezpieczeniu emerytalnemu i rentowemu z tytułu tzw. umów śmieciowych, czyli umów zleceń i umów o dzieło. Zmiany miałyby wejść w życie już od 1 stycznia 2020 r., i przynieść ZUS-owi tylko w przyszłym roku ok. 3,1 mld zł dodatkowych składek na ubezpieczenie społeczne.
. .
Jak "ozusowane" są dziś umowy zlecenia czy umowy o dzieło? W przypadku umów o dzieło zasadniczo składki na ubezpieczenie społeczne nie są pobierane, chyba, że taka umowa jest zawarta z własnym pracodawcą (czyli ktoś ma i umowę o pracę, i umowę o dzieło).
W przypadku umów zleceń naczelna zasada jest taka, że obowiązkowo oskładkowane są wyłącznie przychody, które łącznie opiewają na wysokość minimalnego wynagrodzenia (dziś 2250 zł brutto). Przykładowo, jeśli ktoś z tytułu jednej umowy zlecenia zarabia 2300 zł brutto, a z kolejnej np. 5000 zł, to obowiązkowo oskładkowana jest tylko ta pierwsza. Takie zasady prawne sprawiają, że niektórzy pracownicy dostają kilka umów zleceń - dzięki czemu oni dostają wyższą wypłatę, a pracodawcę mniej kosztuje ich utrzymanie.
W przypadku umów zlecenia zastanawiamy się, czy nie wprowadzić mechanizmu opłacania składek od całości umowy, a nie tylko do wysokości minimalnego wynagrodzenia
- mówi w rozmowie z money.pl Stanisław Szwed, wiceminister rodziny, pracy i polityki społecznej. Dodaje, że w przypadku umów o dzieło pełne oskładkowanie byłoby problematyczne. Ostateczny kształt projektowanych zmian w "ozusowaniu" umów jest jednak dopiero w przygotowaniu.
Według najnowszych danych Ministerstwa Finansów, w bazie ZUS jest obecnie blisko 3,2 mln ubezpieczonych pracujących na podstawie umów cywilnoprawnych.
Projektowane zmiany prawne - niezależnie od ich kształtu - mają jeden cel. Są nim wyższe wpływy do ZUS z tytułu składek. Tym samym wzrosnąć mogą koszty utrzymania pracowników, a ich pensje netto spadną.
Z drugiej strony, wyższe oskładkowanie powinno wpłynąć na wzrost świadczenia emerytalnego w przyszłości. Warto też pamiętać, że brak odpowiedniego tzw. stażu ubezpieczeniowego, dziś wynoszącego 22 lata dla kobiet i 25 lat dla mężczyzn, dyskwalifikuje z prawa do emerytury minimalnej. Jak alarmują Federacja Przedsiębiorców Polskich i Centrum Analiz Legislacyjnych i Polityki Ekonomicznej, w ciągu zaledwie siedmiu lat (od 2011 do 2018 r.) liczba Polaków bez prawa do emerytury minimalnej wzrosła blisko dziesięciokrotnie. Według danych ZUS w 2011 r. problem dotyczył ok. 24 tys. osób, a w marcu 2018 r. już aż 234 tys.