W Unii Europejskiej pracodawcy mają obowiązek rejestracji czasu pracy swoich pracowników - orzekł Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej (TSUE) w Luksemburgu. Państwa członkowskie Unii muszą stworzyć odpowiednie przepisy zobowiązujące pracodawców do systematycznej dokumentacji czasu pracy, a prawo takie ma obowiązywać w każdym kraju UE - stwierdzili sędziowie.
Regulacja ma zapobiec naruszeniom unijnej dyrektywy o czasie pracy.
Skargę wniósł hiszpański związek zawodowy, który chciał zobowiązać tamtejszy oddział Deutsche Bank do rejestracji przepracowanych codzinnie godzin i zapewnić w ten sposób przestrzeganie przewidzianych umową godzin pracy.
Według TSUE jest to absolutnie konieczne w celu ochrony praw pracowników. Tylko wtedy, gdy czas pracy jest dokładnie rejestrowany, można sprawdzić, czy nie został przekroczony.
Ważne jest także przestrzeganie dziennych i tygodniowych faz odpoczynku - stwierdzili luksemburscy sędziowie. I to jest bardzo istotny aspekt tego orzeczenia, biorąc pod uwagę, ilu pracowników kontynuuje pracę wieczorami lub w weekendy, sprawdzając chociażby w swoim wolnym czasie pocztę elektroniczną.
Orzeczenie Trybunału Sprawiedliwości UE może mieć duży wpływ na codzienne życie zawodowe. W wielu branżach godziny pracy nie są jeszcze systematycznie rejestrowane. Nieuregulowana jest także praca w domu czy podczas wyjazdów służbowych.
Komentator gazety "Neue Osnabruecker Zeitung" pisze: "Zawsze w gotowości, zawsze elastyczni. Miliony pracodawców poddawanych jest ogromnej presji. Liczba przepracowanych w Niemczech nadgodzin wzrosła do dwóch miliardów rocznie. Nawet za połowę nie dostaje się pieniędzy. Mówiąc krótko, jest wiele powodów, aby wprowadzić pełną rejestracje czasu pracy, tak jak zarządził właśnie Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej. Jak inaczej pracownicy mieliby dochodzić swoich praw? Nie należy obawiać się - jak wieszczy liberalna FDP - że stworzono biurokratycznego potwora. Ale kompletna rejestracja czasu pracy nie jest też bez wad i z pewnością nie jest lekiem na całe zło. Bo kto chce (albo musi), zawsze znajdzie wyjście, aby pracować dalej, mimo rejestracji czasu. Ale kto tego nie chce, będzie miał w przyszłości większe szanse, aby się przeciwstawić".
Gazeta "Neue Westfaelische" ocenia, że wyrok ucieszy związki zawodowe: "W siedzibach związków zawodowych musiały wystrzelić korki od szampana. Wyrok TSUE wzmacnia środowiska pracownicze. Bo o ile w przeszłości związkowcy często byli wyśmiewani przez pracodawców, gdy domagali się dokładnego wyliczania czasu pracy, sędziowie w Luksemburgu postawili sprawę jasno. Słusznie zwrócili uwagę na Kartę praw podstawowych UE, która mówi, że pracownik ma prawo do ograniczenia maksymalnego wymiaru czasu pracy, do okresów dziennego i tygodniowego odpoczynku oraz do corocznego płatnego urlopu>. Teraz niemieccy ustawodawcy muszą rozstrzygnąć, jak rejestracja czasu ma się odbywać".
Wyrok pozytywnie ocenia też komentator "Weser-Kurier" : "Nadgodziny, dodatkowe zajęcia - to od dawna codzienność w miejscu pracy. Jeśli dostaje się za nie dodatkowe pieniądze albo urlop, to wszystko w porządku. Ale właśnie tu zbyt często pojawia się problem. Dlatego wyrok TSUE jest, patrząc z perspektywy prawa pracy, przełomowy i mocno odciśnie się w firmowych działach kadr. Dotyka on bowiem wszystkie firmy i pracowników w całej UE. W przyszłości cały czas pracy wszystkich zatrudnionych będzie musiał być bez wyjątków rejestrowany. I słusznie, bo tylko wtedy, gdy istnieje dokumentacja czasu pracy, pracownik może stawiać swoje żądania".
"Badische Zeitung" ostrzega jednak, że ustawodawcy muszą teraz wykazać się inwencją: "Często zdarza się, że jakąś sprawę trzeba załatwić wtedy, gdy się pojawi, a nie wtedy, gdy przewiduje to plan pracy. Praca staje się coraz elastyczniejsza, co podoba się wielu zatrudnionym. Kiedy Bundestag będzie opracowywał odpowiednie przepisy, musi wziąć pod uwagę różnorodność modeli pracy tak, aby dało się je łatwo dokumentować. Ani pracownicy, ani pracodawcy nie chcą bowiem nowej odsłony znanego z przeszłości podbijania kart pracy".
Krytyczniej do sprawy podchodzi komentator "Rhein-Neckar-Zeitung" : "Krótki e-mail wysłany w drodze na wakacje? Rozmowa telefoniczna w weekend? Rzut oka na firmową instrukcję czy przygotowanie szkicu, który pomoże rozwiązać jakiś firmowy problem? W interpretacji TSUE to wszystko jest czasem pracy. A co z elastycznością? Co z zaufaniem pomiędzy pracownikiem i pracodawcą? Znikną, gdy wprowadzona zostanie cyfrowa karta czasu pracy. Dla niektórych branż może to być błogosławieństwo, ale dla innych nie. Świat pracy jest już z dala od klasycznych regulacji taryfowych. Sędziowie w Luksemburgu wrzucają wsteczny bieg. To retrospektywne rozumienie prawa".
Artykuł pochodzi z serwisu