Wyniki wyborów do europarlamentu. Ekonomiści: wygrana PiS to mniejsza szansa na nowe wydatki socjalne

W wyborach do Parlamentu Europejskiego w Polsce wygrało Prawo i Sprawiedliwość. Rządząca w Polsce partia zebrała 45,56 proc. głosów, wyraźnie wyprzedzając Koalicję Europejską. Co to oznacza dla gospodarki? Przede wszystkim mniejsze prawdopodobieństwo kolejnych kosztownych obietnic - tak uważają ekonomiści.
Zobacz wideo

Wyniki niedzielnych eurowyborów pokazują, że PiS ma ponad 7 punktów procentowych przewagi na Koalicją Europejską. Ta wyraźna przewaga ma pewne znaczenie dla gospodarki. A dokładniej dla polityki gospodarczej rządu.

Ekonomiści: kolejnych obietnic PiS na razie nie będzie

"Znacząca przewaga PiS nad Koalicją Europejską wskazuje na niskie prawdopodobieństwo korekty polityki społecznej rządu przed zbliżającymi się krajowymi wyborami parlamentarnymi" - piszą ekonomiści Credit Agricole. O co dokładnie chodzi? Wyjaśnia to między innymi główny ekonomista PKO BP.

"Silny wynik rządzącej partii PiS i szeroka przewaga nad koalicją opozycyjną oznacza mniejsze ryzyko dla finansów publicznych (spirala kosztownych obietnic przed wyborami parlamentarnymi na jesieni mniej prawdopodobna)" - pisze Piotr Bujak w komentarzu na Twitterze.

PiS ma po prostu na tyle mocne poparcie, że nie musi zachęcać potencjalnych wyborców, oferując im kolejne transfery socjalne. "Uważamy, że tylko porażka PiS wobec KO na poziomie pięciu punktów procentowych spowodowałaby bardziej nerwowe reakcje, jesteśmy więc daleko od takiego scenariusza. Rządzący PiS powinien trzymać się swoich pierwotnych obietnic dotyczących wydatków z 19 lutego (około 1,6 proc. PKB) i raczej powstrzymać od nowych" - pisał Rafał Benecki, główny ekonomista banku ING w Polsce.

Według ekspertów z mBanku, wynik wyborów z punktu widzenia gospodarki, polityki fiskalnej i rynków finansowych oznacza utrzymanie status quo. Tak to wyjaśniają w komentarzu:

"Po pierwsze, jeśli będzie potraktowany jako prognostyk przed jesiennym wyborami do krajowego parlamentu, to sugeruje to znacznie mniejszą niż wcześniej niepewność co do kształtu rządu na jesieni. Po drugie, w takich warunkach presja na licytację za pomocą obietnic socjalnych będzie mniejsza. Po trzecie, mniejszy bagaż obietnic wydatkowych oznaczać będzie, w powiązaniu z wolną ręką rządu w kwestiach podatkowych, mniejsze rozluźnienie polityki fiskalnej niż w innych scenariuszach. W szczególności, oznacza to większe prawdopodobieństwo realizacji ścieżki deficytu zapisanej w ostatniej Aktualizacji Programu Konwergencji".

Czyli: inwestorzy nie muszą się przesadnie stresować zmianami w rządzie - wiadomo, kto z niego odejdzie, rząd nie musi ogłaszać kolejnych obietnic, a premier Mateusz Morawiecki i minister finansów Teresa Czerwińska nie muszą martwić się większymi wydatkami w budżecie i mają wolną rękę w kwestiach podatkowych.

Wybory do europarlamentu a obietnice socjalne

Ekonomiści już kilka miesięcy temu spodziewali się, że w roku wyborczym PiS sypnie obietnicami, by zwiększyć swoje szanse w głosowaniach. Szczególnie że pozwalała na to świetna sytuacja budżetu państwa. Tak zwana "nowa piątka PiS" czy też "piątka Kaczyńskiego" to propozycja ogromnych transferów, w tym 500 zł na każde dziecko, obniżka PIT z 18 do 17 proc., przywracanie lokalnych połączeń autobusowych i tzw. trzynasta emerytura. Ich koszt jest ogromny - według pierwszych szacunków miało to być około 2 proc. PKB rocznie, czyli około 40 mld zł, choć część z obietnic, jak te dotyczące PIT czy PKS-ów została okrojona.

PiS bronił się przed uleganiem żądaniom kolejnych - było to widać na przykład podczas niedawnego strajku nauczycieli czy protestu rodziców dorosłych osób z niepełnosprawnościami. W tym drugim przypadku rząd jednak niedawno ustąpił. Była to decyzja o tyle zaskakująca, że wcześniej niepełnosprawni słyszeli, że pieniędzy nie ma. Z pomocą PiS przyszedł jednak Sąd Unii Europejskiej.

Czytaj więcej na ten temat: Polska wygrała z Komisją Europejską. Chodzi o podatek handlowy. Sąd UE: Komisja popełniła błąd

Środki z podatku handlowego Mateusz Morawiecki mógł zaplanować na obietnicę 500 Plus dla najbiedniejszych niepełnosprawnych .O ile Polska wygra ewentualny proces odwoławczy - jeśli w ogóle taki będzie.

Być może niektórych zaskoczyło, że te obietnice padły dosyć wcześnie - nie przed wyborami parlamentarnymi, a już w lutym. Ekonomiści ING zauważają, że zostało to sprytnie rozplanowane w czasie: obietnice wprawdzie ogłoszono na początku roku, ale ich realizacja finansowa będzie trwać do późnej jesieni - na przykład 500 plus weszło w życie od lipca. PiS będzie mógł więc "korzystać" z ogłoszonych korzyści socjalnych jeszcze przed październikowym głosowaniem, bez potrzeby zapowiadania kolejnych.

Pozostaje tylko pytanie, co z trzynastą emeryturą - PiS zapowiadał, że jeśli wygra wybory na jesieni, to będzie ona wypłacana co roku. Na razie w oficjalnych planach rządu (wspomniana powyżej Aktualizacja Programu Konwergencji) zapisana jest ona jako świadczenie jednorazowe.

Zobacz też: Co nakręca wzrost - lepsza koniunktura w strefie euro, czy polityka PiS transferów socjalnych? "Pół na pół. Grzejemy dalej!"

Zobacz wideo
Więcej o: