Prezydent Łukaszenka powiedział też, że przed nikim nie należy się kłaniać, krzyczeć czy atakować. Oświadczył, że jego kraj powinien dbać o swoje interesy.
Tam głupców nie ma. Ich się nie oszuka - tak jak i oni nie mogą oszukać nas
- powiedział białoruski prezydent.
My też mam swoje mózgi w głowie. Jednak nie należy padać na kolana, lecz usiąść i biznesowo to załatwić
- dodał.
Zwrócił przy tym uwagę, iż niektórzy domagają się od Rosji odszkodowań w wysokości 800 milionów dolarów. Białoruski prezydent poinformował również, że jego kraj z powodu dostaw zanieczyszczonej rosyjskiej ropy stracił najbardziej, "a wmawia się nam, że straty wynoszą zaledwie 20 milionów dolarów". Zdaniem prezydenta należy przyjrzeć się, dlaczego jednym płacą duże sumy za straty, a Białorusi proponuje się niskie odszkodowanie.
W drugiej połowie kwietnia ropociągiem "Przyjaźń" popłynęła z Rosji zanieczyszczona ropa. Jej odbiorcy, w tym Polska, podliczają obecnie straty z tego powodu - mówi się o stratach nawet rzędu kilkuset milionów dolarów.
Na brudnej ropie i wstrzymaniu dostaw ucierpiały Białoruś, Kazachstan, Ukraina, Polska, Węgry i Słowacja oraz Czesi. Gazeta "Vedomosti" szacuje, że straty w samej Białorusi mogą wynieść 270-345 mln dolarów. Objętość zanieczyszczonej ropy firma Gomeltransneft-Druzhba – operator południowego odcinka "Przyjaźni – oszacowała wstępnie na 5 mln ton. Jej wartość rynkowa to ok. 2,7 mld dolarów.