Górnicy z JSW do Jarosława Kaczyńskiego: "Czy uważa Pan, że kupi naszą lojalność premią?"

Zapewnienia nowego zarządu Jastrzębskiej Spółki Węglowej w sprawie wypłaty premii za 2018 r. najwyraźniej nie udobruchały górników. Po odwołaniu Daniela Ozona, dotychczasowego prezesa JSW, związkowcy spółki postanowili napisać list do Jarosława Kaczyńskiego.
Zobacz wideo

Prezesa Ozona związkowcy bronili przed odwołaniem od kilku miesięcy. 11 czerwca przyjechali do Warszawy, by w tej intencji manifestować pod warszawską siedzibą firmy w trakcie obrad rady nadzorczej. Mimo to, tego samego dnia Daniel Ozon został odwołany z funkcji prezesa JSW.

Nowy zarząd poinformował w liście do pracowników, że nie mają powodów do obaw oraz zapewnił o planowanym wypłaceniu premii za ubiegły rok. Ci z kolei postanowili odpowiedzieć na komunikat, ale swój list adresują do Jarosława Kaczyńskiego.

- Jako prezes partii Prawo i Sprawiedliwość, na czele której ma Pan zaszczyt stać, wie Pan, że zaufanie i wiarygodność jest rzeczą bezcenną - piszą w liście związkowcy JSW. Rozżaleni zwracają uwagę, że „dołożyli kamyczek” do wygranej PiS w wyborach do europarlamentu, oddając głosy na przedstawicieli partii rządzącej. W następnym zdaniu przypominają zaraz, że jesienne wybory do Sejmu i Senatu nadal są przed nami. 

Odniesione zwycięstwo w wyborach do Parlamentu Europejskiego przez Pana partię jest niezmiernie ważne, ale to już przeszłość. Kamyczek do zwycięstwa w tych wyborach dołożyli pracownicy JSW S.A., oddając generalnie swoje głosy na przedstawicieli partii rządzącej. Teraz naszych rodaków czekają jesienne wybory do Sejmu i Senatu. To w nich rozstrzygać się będzie przyszłość Polski oraz dalsze losy dobrej zmiany. Ale równocześnie toczy się bitwa o przyszłość JSW S.A. i jej dalsze losy

- napisali związkowcy w liście do Jarosława Kaczyńskiego

W dalszej części listu przypominają burzliwe losy swojej firmy (w 2015 roku była w bardzo kiepskiej sytuacji finansowej) i zastanawiają się, co będzie dalej z ich firmą. - Czy uważa Pan, że kupi naszą lojalność premią, po to aby po wyborach dokonać zamachu na fundusz stabilizacyjny JSW S.A.? - pytają.  

Fundusz stabilizacyjny JSW to w największym skrócie pieniądze zbierane przez spółkę na tzw. gorsze czasy. Jego mechanizm polega na tym, że w okresach koniunktury na rynkach węgla JSW będzie odkładać za jego pośrednictwem część wypracowanych zysków. Fundusz ma na celu wsparcie bieżącej płynności i wsparcie w okresach ryzyka związanych ze zmiennością cen węgla i koksu. W domyśle, fundusz stabilizacyjny ma zagwarantować utrzymanie ciągłości działalności JSW. Górnicy boją się, że pieniądze te zostaną wykorzystane przez rząd na inne cele. 

Wzrost napięcia

I między innymi także dlatego pracownicy górniczej spółki, której głównym akcjonariuszem jest Skarb Państwa, nie zgadzają się na zmiany w zarządzie firmy. Uważają ponadto, że minister energii Krzysztof Tchórzewski chce „wprowadzić ręczne sterowanie w Jastrzębskiej Spółce Węglowej”. 

W praktyce oznacza  to  paraliż spółki na kilka miesięcy, co z pewnością wpłynie na jej wyniki oraz wycenę akcji. Pan minister zapomniał chyba, że JSW jest spółką giełdową

- tłumaczy Sławomir Kozłowski, szef Solidarności w JSW.

JSW odłożyła w tak zwanym funduszu stabilizacyjnym ok. 1,5 mld zł na trudniejsze czasy. Związkowcy od kilku miesięcy obawiają się, że te pieniądze miałyby wspomóc inwestycje, które w ich opinii nie wspomagają rozwoju spółki węglowej.

Związkowcy są zdania, że zmiany w zarządzie firmy od początku miały doprowadzić do odwołania poważanego przez nich prezesa Daniela Ozona, pod kierownictwem którego spółka wypracowała 1,7 mld zł zysku w 2018 r. Były prezes miał być niechętny angażowaniu środków JSW w inwestycje niezwiązane z działalnością spółki.

Niestabilna sytuacja

JSW to notowana na GPW spółka, której głównym udziałowcem jest Skarb Państwa - ma 55,17 proc. akcji. Pozostali więksi akcjonariusze to fundusze emerytalne i inwestycyjne. Napięte relacje między spółką a rządem wydają się odbijać na jej wycenie giełdowej. W ciągu ostatniego roku kurs akcji JSW spadł o blisko 50 proc. - z jedną płaci się dziś 45 zł wobec ponad 80 zł 12 miesięcy wcześniej. .

Więcej o: