Konflikt pomiędzy Iranem i USA może realnie wpłynąć na rynek lotniczy. Amerykańska Federalna Administracja Lotnictwa zaleciła bowiem, by samoloty cywilne omijały przestrzeń powietrzną w pobliżu Iranu. Obszar ograniczony jest bezpośrednio do Zatoki Perskiej i Zatoki Omańskiej i ma związek z zestrzeleniem drona wojskowego MQ-4C Triton (wersja maszyny RQ-4 Global Hawk), do którego doszło 20 czerwca - wyjaśnia agencja Associated Press.
Wzmożone działania wojskowe i nasilone napięcia polityczne w regionie mogą stanowić ryzyko dla operacji lotnictwa cywilnego z uwagi na możliwości błędnej identyfikacji. Ryzyko zostało potwierdzone 19 czerwca, gdy irańskie rakiety ziemia-powietrze zestrzeliły amerykański bezzałogowy statek powietrzny, podczas gdy znajdował się on w pobliżu cywilnych korytarzy powietrznych nad Zatoką Omańską.
- czytamy w oświadczeniu FAA.
Najbliższy samolot znajdował się 83 km od zestrzelonego drona.
- dodaje agencja.
Iran twierdził, że maszyna znajdowała się w jego przestrzeni powietrznej z misją szpiegowską. Amerykanie z kolei zapewniają, że dron znajdował się w międzynarodowej przestrzeni powietrznej, a atak nie był niczym sprowokowany. Istnieje też rozbieżność co do dokładnego miejsca zestrzelenia amerykańskiego obiektu. USA i Iran podają inne lokalizacje.
Stanowisko FAA wpłynęło już na decyzje pierwszych linii lotniczych. Qantas Airways z Australii oraz holenderski KLM poinformowały, że zaprzestają lotów nad newralgicznym obszarem Iranu - podaje agencja Reutera.
W przypadku pierwszych z linii trasa z lotów z Perth i Singapuru do Londynu ulegnie zmianie. Linie zapewniają, że czas podróży nie ulegnie zmianie.
Mapa przekazana przez Departament Obrony USA, pokazuje miejsce zestrzelenia drona RQ-4 Donnal, Caroline E 1st Lt USAF USCENTCOM CCJ2 / AP / AP
Wiadomo, że maszyna strącona przez rakietę może poruszać się maksymalnie na wysokości 16 km. Wysokość przelotowa samolotów pasażerskich to około 10-12 kilometrów.
Amerykańskie władze obawiają się, że w wyniku pomyłki cywilny samolot może zostać potraktowany jak obiekt wojskowy. Wyraźnie wskazują na przypadek malezyjskiej maszyny zestrzelonej w 2014 roku nad Ukrainą.
Maszyna MH17 została trafiona rakietą wystrzeloną z przenośnego systemu Buk przez prorosyjskich separatystów - holenderscy śledczy ogłosili kilka dni temu zarzuty wobec czterech osób w tej sprawie. Na pokładzie samolotu z z Amsterdamu do Kuala Lumpur znajdowało się 298 osób.
Czytaj też: Donald Trump: Iran zrobił ogromny błąd! Rośnie napięcie na Bliskim Wschodzie, ropa mocno drożeje
FAA nie jest jedyną instytucją, która dostrzega zagrożenie. Omijanie "gorącego" obszaru doradza też przewoźnikom lotniczym firma OPS Group specjalizująca się w opracowywaniu map i wytycznych dla lotnictwa.
Zagrożenie zestrzeleniem samolotu cywilnego w południowym Iranie jest realne
- stwierdzają przedstawiciele instytucji. I na dowód publikują mapę przedstawiającą pozycję cywilnych samolotów względem zestrzelonego amerykańskiego drona.
Firma Conflict Zone & Risk Database umieściła Iran na liście krajów objętych drugim stopniem ryzyka, oznacza, to, że istnieje realne zagrożenie dla samolotów prywatnych. Wyższy poziom ostrzeżenia, zabraniający lądowania, dotyczy jedynie Syrii, Jemenu i Libii.
Obostrzenia związane z irańską przestrzenią powietrzną mogą być utrudnić sytuację przewoźników takich jak Qatar Airways czy Emirates, dla których rejon Zatoki Perskiej jest miejscem największych operacji. Jest to kolejny cios, który uderza w linie lotnicze z Bliskiego Wschodu - wcześniej Donald Trump ograniczył możliwość podróży do USA z kilkunastu głównie muzułmańskich krajów.
Administracja lotnicza zabroniła też przewożenia w kabinach samolotów niektórych urządzeń elektronicznych, co zmniejszyło komfort podróży.