Myśliwce były już w powietrzu, gdy Trump zatrzymał atak na Iran. Gen. Bieniek: Ryzyko konfliktu globalnego

Łukasz Kijek
- Na pewno ten konflikt byłby regionalny, ale z czasem mogłyby się włączyć w niego mocarstwa światowe, czyli Rosja i Chiny. Trump zdaje sobie z tego sprawę - mówi generał Mieczysław Bieniek, były zastępca dowódcy strategicznego NATO. Prezydent Donald Trump miał zatwierdzić atak odwetowy na Iran za zestrzelenie amerykańskiego drona, ale później niespodziewanie go odwołać - podały amerykańskie media, powołując się na przedstawicieli Białego Domu i Pentagonu.
Zobacz wideo

Łukasz Kijek, redaktor naczelny Next.gazeta.pl: Amerykańskie myśliwce gotowe do uderzenia odwetowego na Iran miały być już w powietrzu, ale Trump wycofał się z tej decyzji. O czym to świadczy?

Gen. Mieczysław Bieniek, były zastępca dowódcy strategicznego NATO: Ta sprawa ma wiele aspektów. Przed wszystkim może być tak, że zestrzelony przez Iran amerykański dron jednak wtargnął na terytorium Iranu, a nie tak jak twierdzą Amerykanie, że miał znajdować się w przestrzeni międzynarodowej. Po drugie, być może zwyciężyła opcja w Pentagonie i Waszyngtonie, żeby rozwiązać ten konflikt w inny sposób. Rozpoczęcie konfliktu zbrojnego w tej części świata na większą skalę grozi bowiem rozpętaniem wojny, takiej jak w Iraku. A Iran to nie Irak. Iran jest państwem o ogromnym terytorium, posiada dobrze zorganizowaną obronę przeciwlotniczą.

Ogromne znaczenie ma także fakt, że Rosja w tym rejonie posiada swoje siły. Wiemy przecież, że Moskwa ma zaawansowany system obrony przeciwlotniczej S-400 w Syrii, a ponadto prowadzi w Iranie ogromne interesy biznesowe. Trump prawdopodobnie posłuchał swoich doradców, którzy zalecają jeszcze umiarkowanie jeśli chodzi o użycie siły.

Na razie wygląda to na zimną wojnę na słowa i argumenty pozamilitarne. Myśli pan jednak, że gorąca wojna Stanów Zjednoczonych z Iranem wisi w powietrzu?

Według mnie wojna Iranu ze Stanami Zjednoczonymi wisi w powietrzu. Wzmocnienie amerykańskiego kontyngentu o tysiąc żołnierzy w tym rejonie nie jest może jakieś znaczące, ale pamiętajmy, że Amerykanie posiadają już w okolicach Iranu jeden lotniskowiec i grupę okrętów. Może ona szybko zostać wzmocniona kolejnym zespołem okrętów.

A może to typowe dla Trumpa? Postraszyć tak, żeby zadziałało.

Trump jest znany z tego, że używa retoryki nacisku. To jest tak zwana dyplomacja kanonierek, jak to dawniej nazywano, a w przypadku Trumpa to jest dyplomacja nacisku siłowego. Chodzi o to, żeby państwo, które dopuszcza się pewnych wrogich działań względem Stanów Zjednoczonych, zrobiło krok wstecz.

Co stałoby się, gdyby doszło do uderzenia i w konsekwencji prawdziwej wojny pomiędzy Stanami Zjednoczonymi a Iranem? Iran przecież kontroluje jedną z najważniejszych cieśnin dla transportu ropy na świecie, Cieśninę Ormuz.

30 procent dostaw światowej ropy musi przepłynąć przez Cieśninę Ormuz. Pamiętajmy o tym, że terytorium Iranu jest ogromne, w związku z tym operacja lądowa jest tam wykluczona. Iran przypomina Afganistan, czyli dużo gór, olbrzymie przestrzenie. Ponadto, gdyby Amerykanie uderzyli, to podzieleni Irańczycy mogliby się zjednoczyć wokół swojego przywódcy.

Władimir Putin na pewno nie siedziałby cicho, bo Iran to dla Rosji jeden z najważniejszych, jeśli nie najważniejszy gracz w tym rejonie.

To jest jeden z najważniejszych elementów tej układanki. Iran jest szyicki, a mamy w tym regionie jeszcze jednego potężnego gracza, czyli Arabię Saudyjską, która jest sunnicka. Arabia Saudyjska nienawidzi Iranu i zapewne też włączyłaby się w ten konflikt. Co to oznacza? Umiędzynarodowienie konfliktu! Konflikt lokalny mógłby przerodzić się co najmniej w konflikt regionalny, jeśli nie globalny. Przecież Chiny też są bardzo mocno zainteresowane dostawami ropy naftowej i gazu z Iranu.

Trump musi uważać, bo uderzenie w Iran może oznaczać wojnę światową?

Na pewno umiędzynarodowienie konfliktu w aspekcie regionalnym, a przyszłości być może też globalnym. W całej tej układance nie zapominajmy też o Izraelu, który zawsze stoi z boku, ale w praktyce nie za bardzo tak jest. Dla Iranu, Izrael - po Stanach Zjednoczonych - jest tym drugim "szatanem". Nieprzypadkowo Iran wspierając Hezbollah w Libanie i w Syrii niejako legitymizuje ostrzeliwanie miast Izraela przez bojówki Hezbollahu z terytorium Libanu. Ten konflikt nie rozegrałby się tylko na linii Iran - USA.

Powiedział pan, że Iran to nie jest Irak, ale przecież Iran to nie jest też Syria. Tutaj ewentualny konflikt mógłby mieć dużo poważniejsze skutki niż krwawa wojna w Syrii?

Syria to była wojna domowa, w którą włączyli się pozostali gracze i bojówki Państwa Islamskiego, Al-Kaidy, czy Kurdowie, którzy zwalczali reżim Assada. Nie zapominajmy, że Kurdowie też są częścią Iranu.
Na pewno ten konflikt byłby regionalny, ale z czasem mogłyby się włączyć w niego mocarstwa światowe, czyli Rosja i Chiny. Trump zdaje sobie z tego sprawę.

A może powinniśmy na to spojrzeć jeszcze z innej perspektywy? W Stanach Zjednoczonych trwa już kampania prezydencka, a sam Trump ogłosił, że będzie walczył o reelekcję. Może liczy na to, że twarde podejście do Iranu może mu pomóc?

Może pomóc, ale może też zaszkodzić. Prezydent Stanów Zjednoczonych może ad hoc podjąć decyzję o rozpoczęciu działań wojennych bez zgody Kongresu, ale z tego co pamiętam tylko na 90 dni. Jednak jeśli Trump nie uzyska zgody Kongresu, tylko podejmie decyzję na mocy swojej władzy, to w pewnym sensie podważy autorytet amerykańskiej demokracji. To mogłoby osłabić Trumpa w oczach opinii publicznej.
Oczywiście nie wykluczam takiego scenariusza, że może to być element gry przedwyborczej. Jeśli tak jest, to jest to bardzo ryzykowna gra.

Wróćmy jeszcze na koniec do surowców. Iran jest potężnym graczem na rynku nie tylko ropy, ale też gazu. To mieszanka wybuchowa jeśli chodzi o ryzyko dla światowej gospodarki w przypadku ewentualnego konfliktu.

Poważnym ryzykiem jest chaos, który mógłby się wytworzyć w Zatoce Perskiej i Cieśninie Ormuz. Ta druga natychmiast zostałaby zaminowana i stałaby się obiektem ataków marynarki wojennej i lotnictwa. Pamiętajmy, że przepływają tamtędy dostawy ropy i gazu z Iranu, Iraku, Bahrajnu, Arabii Saudyjskiej, czy Zjednoczonych Emiratów Arabskich. Dotyczy to nie tylko surowców, ale całej międzynarodowej wymiany handlowej. To na pewno stanowi poważne ryzyko dla światowej gospodarki.

Generał Mieczysław BieniekGenerał Mieczysław Bieniek IWONA BURDZANOWSKA

*Gen. Mieczysław Bieniek: generał Wojska Polskiego w stanie spoczynku, były zastępca dowódcy strategicznego NATO, od stycznia do lipca 2004 r. był m.in. dowódcą Wielonarodowej Dywizji Centrum-Południe/PKW Irak, a od stycznia 2007 do lipca 2007 r. doradcą ministra obrony narodowej Afganistanu, 

Więcej o: