Obrót ziemią rolną trzy lata temu został mocno utrudniony. Od 26 czerwca obowiązują jednak znowelizowane w maju przepisy, które ograniczenia nałożone na kupujących i sprzedających nieco rozluźniają. Kto liczył, że nowe regulacje będą zupełnie łagodne, może się jednak zawieść.
Co prawda każdy będzie mógł kupić hektar ziemi na wsi (do tej pory było to 30 arów), ale takiej ziemi przez pięć lat nie będzie można sprzedać ani przekazać. Poza tym, jeśli ktoś posiada obecnie co najmniej 50 arów ziemi na wsi i dokupi nie mniej niż hektar, spada na niego obowiązek prowadzenia gospodarstwa rolnego. I to przez pięć lat. Jeśli jednak właściciel ziemi będzie chciał sprzedać ją przed upływem tego terminu, konieczna będzie zgoda Dyrektora Generalnego KOWR - wyjaśnia "Rzeczpospolita".
Pięcioletnie ograniczenie sprzedaży ziemi nie obowiązuje dla gruntów sprzedawanych w miastach. Tu jednak prawo pierwokupu ma Krajowy Ośrodek Wsparcia Rolnictwa, ale tylko dla transakcji dotyczących powyżej 5 ha.
Nowelizacja miała też rozwiązać problem przekazywania ziemi w obrębie rodziny - zięciowi, synowej, pasierbowi. Według ekspertów ten problem nie został jednak rozwiązany, a przepisy są na tyle nieprecyzyjne, że ich stosowanie może być ryzykowne.
Czytaj też: Minister rolnictwa oznaczył ziemniaki. Teraz czas na kolejny produkt. "Wystąpiłem do KE o zgodę"
Nowe przepisy przewidują też ułatwienia. Między innymi to, że dowodem potwierdzającym prowadzenie gospodarstwa będzie pisemne oświadczenie właściciela gruntu. Wcześniej fakt ten musiał poświadczyć wójt, burmistrz lub prezydent miasta, na którego terenie znajduje się dana ziemia.
Prawo wprowadzone przez PiS w 2015 roku nie sprawdziło się. Osoba, która nie jest rolnikiem indywidualnym, a chce kupić ziemię, musi wystąpić o zgodę. Udzielają jej Krajowe Ośrodki Wsparcia Rolnictwa. Tymczasem w roku 2017 na 17,7 tys. wniosków 13,9 tys. rozpatrzono pozytywnie. Oznacza to więc, że 75 proc. transakcji i tak mogłoby się odbyć - bez zbędnego wydłużania całego procesu o kilka miesięcy.