Zarząd Krajowy OZZL od kilku miesięcy prowadzi wzmożone działania, które mają zmotywować rząd do przeprowadzenia kompleksowej reformy służby zdrowia i odpowiedniego zwiększenia jej finansowania. W ostatnich miesiącach związek zorganizował m.in. manifestację przed Ministerstwem Zdrowia, a w pobliżu szpitali w największych polskich miastach prowadził akcję billboardową "Pacjenci w kolejkach i lekarze na dyżurach umierają. Rządzący, opamiętajcie się". Ogólnopolski Związek Zawodowy Lekarzy bezskutecznie wnioskował też o spotkanie z premierem Morawieckim.
Teraz zarząd OZZL podjął kolejne kroki, wzywając wszystkich lekarzy do ograniczenia pracy do jednego etatu oraz do wypowiadania tzw. klauzuli opt-out (czyli zgody na pracę w wymiarze dłuższym niż przeciętnie 48 godzin na tydzień) ze skutkiem na początek października - czyli na kilka tygodni przed wyborami parlamentarnymi.
Według badania przeprowadzonego przez OZZL razem z Konsylium24.pl wśród 1800 lekarzy, 69 procent ankietowanych zadeklarowało, że zredukuje czas pracy, natomiast 6 procent w ogóle wypowie umowy o pracę.
Możliwość ograniczenia pracy lekarzy tylko do jednego etatu już w kwietniu zapowiadał w rozmowie z next.gazeta.pl Krzysztof Bukiel, przewodniczący Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy.
Dzisiaj jest tak, że ogromna większość lekarzy pracuje dużo więcej, i dzięki temu cały system może funkcjonować z powodu wielkich niedoborów kadrowych. Wystarczy, że lekarze ograniczą czas pracy do jednego etatu i to może spowodować wielkie trudności w funkcjonowaniu publicznej służby zdrowia
- mówił Bukiel.
Czytaj więcej: Nie tylko nauczyciele są rozżaleni. Szef Związku Lekarzy: Piątka Kaczyńskiego mnie dobiła
Czego chce OZZL?
Ogólnopolski Związek Zawodowy Lekarzy oczekuje, że rząd jeszcze przed wyborami do parlamentu przedstawi "wiarygodny program naprawy publicznej ochrony zdrowia zawierający także wzrost nakładów w takim stopniu, aby zlikwidować kolejki do świadczeń zdrowotnych".
Dzisiaj, w obliczu tak głębokiego kryzysu w ochronie zdrowia, konieczne są zdecydowane działania a nie "ewolucja", do której zachęca minister zdrowia. Stoimy nad przepaścią, a przepaści nie przeskakuje się stopniowo, ale jednym skokiem. Podobnie jak dziurawej drogi nie można łatać w nieskończoność, jest taki moment, że trzeba położyć ją na nowo
- pisze w oświadczeniu zarząd OZZL argumentując, że lecznictwo w Polsce jest "dramatycznie niedofinansowane", i że brakuje spójnego systemu opieki zdrowotnej.
Największą cenę za te zaniedbania płacą pacjenci, którzy cierpią, czekając na odpowiednią pomoc w kolejkach, a niektórzy z nich przypłacają to życiem. Swoją cenę płacą też pracownicy medyczni, w tym lekarze, którzy są często moralnie zmuszani do pracy ponad siły i w bardzo złych warunkach, obarczani nadmierną i nieuzasadnioną biurokracją
- czytamy w komunikacie związku.
Nie jest tajemnicą, że szczególnie bolesne dla OZZL było ogłoszenie tzw. piątki Kaczyńskiego, a konkretnie brak w przedwyborczych planach wydatkowych rządu miejsca dla służby zdrowia.
Mnie osobiście to dobiło. Uświadomiłem sobie, że mówienie, że służba zdrowia jest gdzieś tam na ostatnim miejscu, to nie jest domniemanie, tylko prawda
- komentował w next.gazeta.pl Krzysztof Bukiel.
Poza kwestiami planu i finansowania dla systemu, lekarzy z OZZL boli także brak trwale uregulowanych zasad wynagradzania w całej publicznej ochronie zdrowia.
Wynagrodzenia kształtują się od strajku do strajku, trzeba strajkować albo rzucić pracę, aby cokolwiek uzyskać
- komentuje szef OZZL.