W czwartek Donald Trump napisał na Twitterze, że 1 września Amerykanie nałożą cła wysokości 10 proc. na chińskie towary o wartości w sumie 300 mld dol. W praktyce oznacza to, że łącznie z wcześniej już podwyższonymi taryfami, cały chiński eksport do USA zostanie obłożony dodatkowymi opłatami. Będzie to oznaczało niemal pełnowymiarową wojnę handlową, na którą Chiny będą musiały zareagować. Jak? Nad tym zastanawia się teraz wielu analityków.
To, że Pekin podejmie kroki odwetowe jest pewne. Mówi się, że np. opodatkuje więcej amerykańskich towarów, albo utrudni dostęp do swojego rynku niektórym amerykańskim firmom, w tym technologicznym i finansowym. Może też wprowadzić ograniczenia w eksporcie rzadkich metali. Możliwości mu nie brakuje. Ciekawsze jest co innego.
Czytaj więcej: Chiny straszą? PKB rośnie najwolniej od 27 lat. Donald Trump nie jest tu bez winy
Trump nie może wygrać wyborów
Iris Pang z ING napisała w piątek w notce do inwestorów giełdowych, że prawdopodobnie Chinom nie zależy na szybkim dogadaniu się z Amerykanami. Pekin będzie przeciągał negocjacje handlowe z Waszyngtonem do wyborów prezydenckich w USA, ponieważ ostry konflikt amerykańsko-chiński zniechęca wyborców w Stanach do głosowania na Donalda Trumpa. A z innym prezydentem może będzie się łatwiej dogadać po wyborach.
Przeciąganiu konfliktu z Amerykanami będą służyły między innymi bardzo precyzyjne dawkowane odpowiedzi odwetowe na posunięcia USA. Chiny nie będą chciały zrobić ani jednego wrogiego kroku więcej od Amerykanów. Chcą bowiem, by ich przesłanie było jasne – za wszystko co złe w światowym handlu odpowiada Trump.
Chiny mogą zamortyzować straty
Tę strategię będą wspierały działania rządu chińskiego, łagodzące skutki wojny handlowej z USA. Więcej o tym piszą analitycy Citi. Ich zdaniem kolejne zapowiedziane w czwartek cła Trumpa zmniejszą eksport Chin o 2,7 proc. i zredukują wzrost chińskiej gospodarki o 50 punktów bazowych (pół procent). To są straty, które Chiny mogą zamortyzować odpowiednią polityką gospodarczą.
Zdaniem analityków Citi, lekko zluzują zatem politykę monetarną, ułatwiając dostęp do niektórych kredytów, i zmniejszą podatki, tak by zwiększyć inwestycje w infrastrukturę i podnieść konsumpcję na wsiach. To wszystko pozwoli "przeczekać" ostry konflikt z Amerykanami.
Wydaje się więc, że powinniśmy się przyzwyczaić do długiego konfliktu na linii USA-Chiny. Będzie on ciężył globalnej gospodarce przez wiele miesięcy, a może lat i oby nie wykroczył poza sferę handlową. O poważnym ryzyku przekształcenia wojny handlowej w pełnowymiarowy konflikt amerykańsko-chiński mówił kilka dni temu dla Wyborczej między innymi analityk Jacek Bartosiak. I niestety nie jest on w tej opinii odosobniony.