Wynagrodzenia w budżetówce w przyszłym roku wzrosną. W projekcie budżetu na rok 2020 przewidziano na ten cel o ponad 40 mld zł. To o 5 mld zł, czyli 14 proc. więcej, niż w tym roku - czytamy w "Rzeczpospolitej".
Średni wzrost pensji wyniesie 6 proc. Warto przypomnieć, że w zeszłym roku rząd zdecydował o wzroście wynoszącym 2,3 proc. Wcześniej, od roku 2009, płace były zamrożone.
>>> Jak rząd zrównoważył budżet? Zobacz krótkie wyjaśnienie:
Kto na zmianach skorzysta najbardziej? Pracownicy prokuratur, którzy mogą liczyć na podwyżki wynoszące 27 proc. Jest to wynik porozumienia zawartego w lipcu. Przedstawiciele środowiska prokuratorów i sędziów, po proteście trwającym od maja, wynegocjowali z resortem sprawiedliwości wzrost wynagrodzeń o 900 zł brutto.
Pierwsza podwyżka nastąpić ma w październiku, kolejna w styczniu - obie wyniosą po 450 zł brutto. Wymagania strajkujących były początkowo wyższe - domagali się w sumie 1150 zł podwyżki.
Z danych Solidarności Pracowników Sądownictwa wynika, że przed wprowadzeniem podwyżek około 95 procent pracowników sądów (z wyłączeniem sędziów, asesorów, referendarzy i kuratorów sądowych) zarabia mniej niż 2852 zł netto, w tym 20 procent nie więcej niż 1808 zł netto.
Subwencja oświatowa wzrośnie o 8,3 proc., a podwyżki pensji dla nauczycieli wyniosą średnio 9,6 proc. Od września tego roku nauczycielowi stażyście będzie przysługiwać pensja w wysokości 2782 zł, nauczyciel kontraktowy zarobi 2862 zł, mianowany 3250, a dyplomowany 3817 zł.
Średnie wynagrodzenie dla nauczycieli stażystów będzie musiało wynosić 3338 zł brutto, dla nauczycieli kontraktowych - 3705 zł, mianowanych - 4806 zł, a dyplomowanych - 6141 zł - donosi Infor.
Związek Nauczycielstwa Polskiego nie wyklucza jednak, że w szkołach znów rozpocznie się strajk. Referendum w tej sprawie powinno przynieść rozstrzygnięcie jeszcze przed wyborami. Jak na razie nie jest jasne, czy protest będzie wiązał się, podobnie jak wiosną, z przerwaniem zajęć w szkołach.
Nieco bardziej skomplikowana jest sytuacja w szpitalach - ich finansowanie opiera się na wycenie usług. To, czy dyrektorzy placówek będą mieli więcej pieniędzy, zależy więc od negocjacji z NFZ. A w obliczu powszechnego zadłużenia sektora nie jest jasne, na co byłyby przeznaczane większe środki pozyskane z budżetu.