Podatku cyfrowego w Polsce nie będzie, ale szefowie polskiego rządu jeszcze o tym nie wiedzą

Zaskakujące rzeczy dzieją się w ostatnich dniach wokół podatku cyfrowego. Niby wszystko wydaje się jasne - wpływów z tego podatku nie ma w projekcie budżetu na 2020 r., wiceprezydent USA dziękuje Polsce za wycofanie się z pomysłu opodatkowania technologicznych (głównie amerykańskich) gigantów. Problem w tym, że decyzji nie są świadomi wicepremierzy polskiego rządu.
Projekt ustawy budżetowej na 2020 r. nie zawiera wpływów z tzw. podatku cyfrowego

- nie pozostawia wątpliwości Ministerstwo Finansów. Zresztą wystarczy zajrzeć w projekt przyszłorocznego budżetu, żeby zobaczyć, że faktycznie nie zostały w nim zaplanowane opodatkowanie cyfrowych gigantów. Owszem, punkt o podatku cyfrowym w czerwcu znalazł się w założeniach projektu budżetu państwa na 2020 rok, ale w samym projekcie, przedstawionym pod koniec sierpnia br., mowy o tej daninie już nie ma. 

Za to, że Polska wycofała się z planów wprowadzenie podatku cyfrowego (według Wieloletniego Planu Finansowego Państwa danina miała być pobierana od początku 2020 r.), w poniedziałek w trakcie wspólnej konferencji prasowej z prezydentem Andrzejem Dudą, dziękował wiceprezydent USA Mike Pence.

Czytaj więcej: Google, Facebook i Amazon mieli płacić w Polsce podatki. Ale nie zapłacą. Mike Pence ugrał, co chciał

W rządzie wieści się tak szybko nie rozchodzą?

Wszystko byłoby więc jasne, gdyby nie to, że o rezygnacji Polski z wprowadzenia podatku cyfrowego nic nie wiedzą niemal najważniejsze osoby w rządzie - wicepremierzy Jacek Sasin i Jarosław Gowin.

Nie wiem, czy jest taka decyzja. Nie mam wrażenia, że zapadła decyzja o wycofaniu się z podatku cyfrowego. Nie ma rozmów rządowych na ten temat

- mówił rano w Radiu ZET wicepremier Jacek Sasin.

Nic mi nie wiadomo, żeby rząd wycofał się z tego projektu. (...) W najbliższych dniach sprawa zostanie wyjaśniona i zobaczymy, czy rząd się z tego podatku wycofuje

- komentował z kolei w money.pl wicepremier i minister nauki i szkolnictwa wyższego Jarosław Gowin. Dodawał jednak uczciwie, że w ostatnich dniach nie rozmawiał z premierem Morawieckim "bo się z nim rozmija". 

O co chodziło w podatku cyfrowym?

Jeszcze w lipcu Ministerstwo Finansów informowało, że pracuje nad podatkiem cyfrowym. Zasady podatku cyfrowego w Polsce miałyby być zbieżne z planami, które w zeszłym roku ogłosiła Bruksela (teraz jednak o postępie prac nad daniną nic nie słychać). Według projektu dyrektywy Komisji Europejskiej, stawka daniny miałaby wynosić 3 proc. od poziomu przychodów. Płaciłyby ją firmy osiągające globalnie przychody na poziomie min. 750 mln euro rocznie, a łączna kwota podlegających opodatkowaniu przychodów na terenie Unii przekracza 50 mln euro.

To oznaczałoby, że podatkiem cyfrowym w Polsce zostałyby objęte np. Google, Facebook, Amazon, Apple, Netflix, Spotify, Twitter czy Uber. W zdecydowanej większości - technologiczni giganci pochodzący z USA. 

Nad międzynarodowym podatkiem cyfrowym pracuje obecnie OECD (Organizacja Współpracy Gospodarczej i Rozwoju).

Ile miał dać Polsce podatek cyfrowy?

Jest bardzo duży rozdźwięk pomiędzy szacunkami wpływów z podatku cyfrowego, które płynęły z rządu. W marcu br. premier Mateusz Morawiecki przedstawiając źródła finansowania tzw. piątki Kaczyńskiego zakładał, że "sprawiedliwe opodatkowanie zysków gigantów cyfrowych da budżetowi ok. 1 mld zł rocznie. Miesiąc później, w przyjętym przez rząd Wieloletnim Planie Finansowym Państwa, wpływy z podatku przez cały 2020 r. szacowano na 217,5 mln zł. Z kolei w lipcu wiceminister finansów Leszek Skiba w wywiadzie w TOK FM mówił, że podatek cyfrowy da budżetowi ok. 500 mln zł rocznie.

Zobacz wideo
Więcej o: