Jarosław Kaczyński zapowiedział, że pod koniec przyszłego roku wynagrodzenie minimalne wyniesie 3 tys. zł, a na koniec 2023 r. (choć prawdopodobnie chodzi bardziej o początek 2024 r.) będzie wynosić 4 tys. zł. Kwoty te brzmią bardzo atrakcyjnie, rząd nie przedstawił jednak wyliczeń, które pozwalałby ocenić, jak wzrost wynagrodzenia przełoży się na wzrost obciążenia dla pracodawców.
Analizę propozycji PiS przygotował specjalnie dla redakcji Next Gazeta.pl dr Aleksander Łaszek - główny ekonomista Forum Obywatelskiego Rozwoju. Na początek przyjrzymy się jednak dzisiejszej pensji minimalnej. Wynosi ona 2,25 tys. zł brutto.
Oznacza to, że pracownik "na rękę" otrzymuje ok. 1,6 tys. zł. Pracodawca łącznie ze składkami na ZUS i zaliczkami na podatek (liczony dziś jeszcze w skali 18 proc.) zapłaci 2,7 tys. zł.
>>> Łukasz Schreiber: Nie tylko pracodawcy zapłacą za podwyżkę pensji minimalnej. Koszty są rozłożone. Zobacz nasz materiał wideo:
Od 2021 r., o ile rząd spełni swoją obietnicę, pensja ma osiągnąć poziom 3 tys. zł. brutto. Stawka podatkowa będzie wynosić już jednak 17 proc., a nie 18, jak dziś. Pracownik "do kieszeni" otrzyma więc nieco ponad 2,16 tys. zł. Pracodawca będzie musiał znaleźć w budżecie kwotę 3,6 tys. zł. Dla zatrudnionego pensja minimalna zwiększy się o 500 zł "na rękę". Dla chlebodawcy koszt wzrośnie o 900 zł za pracownika.
Za cztery lata wynagrodzenie ma wzrosnąć do kwoty 4 tys. zł brutto. Na konto pracownika wpłynie z tego 2,91 tys. zł. Koszt pracodawcy wyniesie w tym wypadku 4,8 tys.
Szacunkowy wzrost wynagrodzenia minimalnego na podstawie propozycji PIS Szacunki: FOR, ilustracja: Redakcja
Czytaj też: Urzędnikom opłaca się uszczelnianie VAT. Nawet ponad 10 tysięcy złotych premii na osobę
Zatrudniony względem końcówki roku 2020 zyska w portfelu 750 zł, względem płacy dzisiejszej zysk wyniesie niemal 1300 zł. Po stronie pracodawcy wzrost wyniesie - porównując rok 2024 i 2020 - 1,2 tys. zł. W porównaniu z obecnymi zarobkami różnica w koszcie wyniesie 2,1 tys zł.