Zapowiedziany przez Jarosława Kaczyńskiego wzrost minimalnego wynagrodzenia może oznaczać osoby ubiegające się o należności staną przed jeszcze większym murem. Skoro bowiem pensja wzrośnie do 4 tys. zł. brutto, co ma nastąpić w 2023 lub 2024 roku, oznacza, że kwota "nie do ruszenia" przez komornika wyniesie 2910 zł netto. Kwota minimalna zajęciu bowiem - za wyjątkiem spraw dotyczących alimentów - nie podlega.
>>> Niskie pensje zagrażają bezpieczeństwu. W tym zawodzie brakuje chętnych
W przypadku rodziny z dwojgiem dzieci środki, których zająć nie będzie można, wzrastają do aż 6 820 zł. Taką kwotę otrzymujemy sumując dwie pensje minimalne netto i świadczenia wynikające z programu "500 Plus". Pierwsze źródło da 5 820 (2 razy po 2910 zł), drugie 1 tys. zł. Pomimo blisko 7 tys. na koncie komornik może mieć spory problem, by cokolwiek wyegzekwować. Oczywiście nadal będzie uprawniony do ściągania długu z majątku.
W styczniu przyszłego oku płaca minimalna będzie wynosiła 2600 zł brutto - zapowiedział premier Mateusz Morawiecki. Oznacza to wzrost o 350 złotych, czyli o 15,6 procent, w stosunku do 2019 roku. Dziś pensja minimalna wynosi 2250 zł brutto.
Oznacza to, że pracownik otrzyma około 1900 zł na rękę. Wzrosnąć ma także stawka godzinowa. Od stycznia 2020 roku będzie ona wynosić 17 zł brutto za godzinę (w tym roku jest to 14,6 zł).
W roku 2021, o ile rząd spełni wyborcze obietnicę, pensja minimalna ma osiągnąć poziom 3 tys. zł. brutto. Stawka podatkowa będzie wynosić już jednak 17 proc., a nie 18, jak dziś. Pracownik otrzyma więc nieco ponad 2160 zł netto. O 500 zł "na rękę" więcej.
Czytaj też: Podwyżka ZUS po wyborach. Rząd zapędził się w kozi róg i rozjuszył przedsiębiorców
W roku 2024 (lub pod koniec 2023) wynagrodzenie ma wzrosnąć do kwoty 4 tys. zł brutto. Na konto pracownika wpłynie wtedy 2 910 zł.