Minister Emilewicz jest przeciwna pomysłowi rządu na zniesienie limitu 30-krotności składek ZUS. W rozmowie z serwisem Money.pl wyraziła opinię, że wierzy w porozumienie z premierem w tej kwestii, ale zaznaczyła, że ma taką samą opinię jak minister Gowin, który otwarcie skrytykował pomysł na zniesienie limitu. Gowin zaznaczył, że to godziłoby w interes grup zawodowych, które mają największy udział w rozwoju państwa. W rozmowie z "Rzeczpospolitą" podkreślił, że poda się do dymisji, jeśli po wyborach dojdzie do podwyżek składek ZUS, o które obawiają się przedsiębiorcy.
Mój głos na Radzie Ministrów w sprawie zniesienia limitu był jednoznaczny. Zamierzam postąpić identycznie jak Jarosław Gowin. (...) Uważam, że porozumiemy się i z premierem, i z prezesem w sprawie przyszłorocznego budżetu
- przekazała serwisowi minister przedsiębiorczości Jadwiga Emilewicz.
Jednocześnie szefowa resortu przedsiębiorczości wyraźnie zaprzeczyła na temat swojej możliwej dymisji z podobnych pobudek, domagając się sprostowania ze strony Money.pl. Serwis nie widzi konieczności sprostowania powołując się na słowa, które miały paść ze strony minister Emilewicz w trakcie rozmowy z redaktorem naczelnym Money.pl, Sebastianem Ogórkiem.
Obecnie składki ZUS podbierane są od płatników do chwili, w której ich dochody nie przekraczają sumy będącej 30-krotnością przeciętnego wynagrodzenia w gospodarce narodowej. Wszystkie zarobione powyżej tego limitu pieniądze nie stanowią już podstawy do naliczania składki na ubezpieczenie emerytalne i rentowe. Z zalety limitu mogą skorzystać przede wszystkim dobrze zarabiający przedsiębiorcy, których wynagrodzenie miesięczne przekracza 12 tys. zł brutto (obecnie granicę limitu stanowi suma 142 tys. 950 zł w skali roku).
Resort finansów oszacował, że zniesienie limitu - wtedy składki płaciliby wszyscy przedsiębiorcy niezależnie od uzyskanego dochodu - dałoby Skarbowi Państwa dodatkowe 5 mld zł. Pomysł jest dyskutowany, ale może nie przejść, na co wskazują reakcje ministrów Gowina i Emilewicz. Główne zamieszanie wokół składek ZUS rozpętało się po konwencji PiS 7 września, gdzie w niezbyt precyzyjny sposób premier Morawiecki zapowiedział, że rząd rozważa wprowadzenie składek ZUS liczonych od dochodu.
Wiadomość zelektryzowała przedsiębiorców w całym kraju, ale minister Emilewicz wyjaśniła, że pomysł miałby dotyczyć niewielkiej grupy przedsiębiorców. Konkretnych pomysłów ze strony rządu nadal brakuje, co dodatkowo podgrzewa atmosferę przed najbliższymi wyborami.