W sprawie słynnego już paragonu na lek Valcyte udało nam się skontaktować z Katarzyną Gałaj z apteki "Słoneczko", która - według informacji na paragonie - wydała lek.
Odpłatność ustala lekarz. Są pewne zasady, które określają, czy w danej jednostce chorobowej można wystawić lek z refundacją. W tym konkretnym wypadku najpewniej refundacja nie była możliwa
- wyjaśniła.
Jak udało nam się potwierdzić u niezależnego eksperta branżowego, lek jest pełnopłatny, kiedy nie ma wskazań do refundacji ujętych w ustawie. Inna możliwa sytuacja to recepta od lekarza, który nie ma umowy z NFZ.
Zbliżające się wybory parlamentarne 2019 są powodem coraz ostrzejszych sporów politycznych. Od wtorku głośna jest sprawa paragonu Borysa Budki. W trakcie debaty w TVP pokazał on paragon za lek stosowany m.in. po przeszczepach. Widnieje na nim kwota 1041 zł za opakowanie. Polityk nazwał go "rachunkiem hańby".
W 2015 r ten lek kosztował 3,20. Gdy PiS doszedł do władzy, gwałtownie podrożał do ponad 1000 złotych. Szef komisji zdrowia Bartosz Arłukowicz wielokrotnie prosił ministra zdrowia o interwencję. Przez ponad 3 lata nie zrobiono nic. Dopiero 1.09. trafił na listę leków refundowanych.
- wyjaśnił na Twitterze Budka.
Na sytuację z paragonem zareagował Łukasz Szumowski, szef resortu zdrowia.
Panie Pośle Budka - możne Pan się nie zorientował ale lek, o którym Pan mówił jest objęty refundacją i dla dzieci kosztuje 3,20. Zdrowie jest zbyt poważnym tematem, żeby wprowadzać Polaków w błąd. Czekamy na przeprosiny...
- napisał.
Następnie komunikat wydało Ministerstwo Zdrowia. Czytamy w nim, że "odpłatność ryczałtowa dla pacjenta za lek Valcyte wynosi 3 zł 20 gr. Warunki jego zakupu są takie same, jak we wrześniu 2015 r. Lek dostępny jest w tej cenie, jeśli został przepisany zgodnie ze wskazaniem ujętym w wykazie refundowanych leków, środków spożywczych specjalnego przeznaczenia żywieniowego oraz wyrobów medycznych."
Dokument wskazuje też, kiedy lek może być refundowany - np. w niektórych przypadkach 110 dni, w innych 200 dni po przeszczepie.
Borys Budka w rozmowie z Gazeta.pl stwierdził, że minister może go pozwać.