Za rządowym wnioskiem zagłosowało 438 parlamentarzystów. Przeciw opowiedziało się zaledwie 20.
Była to czwarta próba przegłosowania wniosku o przedterminowe wybory. Tym razem premier Boris Johnson dopiął swego. Pomogło mu w tym poparcie ze strony Partii Pracy. Jej lider, Jeremy Corbyn już wcześniej zasugerował, że tym razem jego ugrupowanie zagłosuje po myśli premiera.
W wyniku głosowania Izba Gmin ustaliła, że wybory odbędą się 12 grudnia, choć w czasie parlamentarnej dyskusji Jeremy Corbyn wnioskował za datą 9 grudnia. Jego poprawka została jednak odrzucona.
Jednocześnie spiker Izby Gmin nie dopuścił do głosowania nad poprawką, która pozwoliłaby wziąć udział w wyborach obywatelom innych krajów UE żyjącym w Wielkiej Brytanii oraz brytyjskim 16- i 17-latkom.
Zwrot w sprawie wyborów jest zaskoczeniem. Jeszcze w poniedziałek Partia Pracy zagłosowała przeciwko. We wtorek główne ugrupowanie opozycyjne zmieniło jednak zdanie. Jeremy Corbyn oświadczył, że jest gotów poprzeć wniosek premiera. Tłumaczył, że zniknęła przeszkoda - ryzyko "twardego rozwodu" z UE.
Decyzja parlamentu oznacza, że Wielka Brytania wyłoni nowy rząd zanim nastąpi brexit. Jednocześnie przy nowym terminie "rozwodu" z UE, który przesunięto na 31 stycznia 2020 r. strona brytyjska ma więcej czasu, na finalne ustalenia.
O przełomie w sprawie brexitu Donald Tusk poinformował we wtorek. Za zgodą 27 państw opuszczenie Unii Europejskiej zostało przesunięte najpóźniej do końca stycznia 2020 r. Londyn na nowych warunkach może wystąpić ze Wspólnoty wcześniej, o ile brytyjski parlament zaakceptuje umowę brexitu.
Jednocześnie szef Rady Europejskiej wyraził nadzieję, że to ostatni raz, kiedy termin ten jest zmieniany. Przy okazji poprosił Brytyjczyków, aby dobrze wykorzystali czas, który ponownie im wyznaczono.