"Trzynastki" dla emerytów to jedna z głównych obietnic wyborczych PiS złożonych w kampanii wyborczej. Gigantycznego, bo wynoszącego aż 10 mld zł wydatku w projekcie budżetu na rok 2020 nie ma. Między innymi dzięki temu zabiegowi budżet nadal jest zrównoważony.
>>> Zobacz także: Polski system emerytalny wymaga zmiany. Przyszłe świadczenia będą bowiem głodowe. Eksperci programu "Studio Biznes" wyjaśniają jakie są tego przyczyny
Skąd zatem rząd weźmie pieniądze na realizację obietnicy? Przez moment wydawało się, że wypłaty na przyszły rok pożyczone zostaną z ZUS-u. Opozycja alarmuje jednak, że te pieniądze mają posłużyć do spłaty transferów dokonanych w tym roku.
Według Pauliny Hennig-Kloski z KO, rząd pieniądze dla emerytów pożyczył z Funduszu Ubezpieczeń Społecznych. A teraz chce wziąć pieniądze z innej ZUS-owskiej kieszeni - Funduszu Rezerwy Demograficznej. Funduszu, który gromadzi środki na "czarną godzinę" poważnych problemów demograficznych. Korzystanie z niego dla bieżących celów politycznych jest naganne.
De facto rząd planuje więc spłacić jedną pożyczkę kolejną. I dotyczy to świadczenia wypłaconego w maju tego roku. O finansowaniu "trzynastek" w roku 2020 nic nie wiadomo.
Kilka dni temu Sejm przyjął ustawę, która dotyczy finansowania "trzynastek". Ich wypłatami zajmować się będzie Fundusz Solidarnościowy. Nie jest to nowy twór - posłowie zmienili po prostu nazwę funduszowi, który w zeszłym roku powołali do pomocy osobom niepełnosprawnym.
Fundusz Solidarnościowy finansowania jednak nie ma. Dlatego jeśli ma wypłacać trzynastki, musi zaciągnąć pożyczkę. W ustawie przyjętej przez Sejm jest o tym mowa - źródłem finansowania ma być Fundusz Rezerwy Demograficznej działający przy ZUS.
Paulina Hennig-Kloska, posłanka Koalicji Obywatelskiej, w rozmowie z Next Gazeta.pl przekonuje, że pożyczka zaciągnięta w ZUS-ie nie posłuży do wypłaty przyszłorocznego świadczenia.
Ustawa o przekształceniu Funduszu Pomocy Osobom Niepełnosprawnym w Fundusz Solidarnościowy nie wprowadza pieniędzy na trzynastą emeryturę w przyszłym roku. Pożyczka zaciągnięta w ZUS-owskim Funduszy Rezerwy Demograficznej posłuży do zrefinansowania wypłaty trzynastek dokonanych w maju tego roku
- stwierdziła.
Skoro jednak w 2019 roku rząd wziął już pożyczkę na "trzynastki" - tyle że w Funduszu Ubezpieczeń Społecznych - tak naprawdę spłaca jedne zobowiązanie innym.
To jest rolowanie zobowiązań, to nie jest przyszłe świadczenie
- dodała posłanka.
"Trzynastki" wypłacono w maju ze środków Funduszu Ubezpieczeń Społecznych - czyli z pieniędzy, które powinny być przeznaczane na te "regularne" emerytury ("trzynastki" - choćby je nazwać "emeryturą plus", "trzynastą emeryturą" itd. nie jest formalnie żadną emeryturą - to po prostu dodatkowe świadczenie, "dodatek" od rządu).
Ustawa o Funduszu Solidarnościowym, która przeszła w zeszłym tygodniu przez Sejm, zakłada refundację tego wydatku. Ten mechanizm jest jednak skomplikowany, przez co po prostu mocno podejrzany.
Wymyślono bowiem, że FUS-owi pieniądze za trzynastki zrefunduje Fundusz Solidarnościowy. Ten będzie miał pieniądze z pożyczki z Funduszu Rezerwy Demograficznej, a z kolei FRD ma - według ustawy - dostać przelew od ministra finansów.
. .
Od razu nasuwa się oczywiste pytanie - po co tworzyć "łańcuszek" instytucji, przez które mają przepłynąć pieniądze? Przecież banalnym rozwiązaniem byłoby, aby minister finansów przelał po prostu do FUS pieniądze na "trzynastki". Dlaczego tego nie zrobi?
Nie można wykluczyć, że jest to jakaś próba zalegalizowania obejścia reguł wydatkowej. Gdyby można było zrobić to tak prosto - wyjąć pieniądze z budżetu i przelać do FUS - to tak by zrobiono. A jednak wybrano inną, dosyć karkołomną ścieżkę. Zastosowana konstrukcja być może ma dać możliwość niezłamania reguły wydatkowej
- komentuje w rozmowie z Next Gazeta.pl dr Marcin Wojewódka, wiceprezes Instytutu Emerytalnego, były wiceprezes ZUS.
W największym skrócie, reguła wydatkowa polega na tym, że jeżeli rząd chce mocno podnieść wydatki budżetowe, to przynajmniej dla części z nich MUSI znaleźć pokrycie w dodatkowych wpływach. Regulacje ma chronić państwo przed negatywnymi skutkami nadmiernego zadłużenia. Łamiąc regułę wydatkową można podpaść agencjom ratingowym i rynkom finansowym.
Gdyby minister finansów zrobił po prostu przelew z kasy państwa do FUS na wypłatę trzynastek, byłby to ewidentny wydatek budżetowy. Sztuczka z refundacją tegorocznych trzynastek środkami z Funduszu Solidarnościowego - wyjętego spod reguły wydatkowej - sprawi, że księgowo z budżetu państwa na trzynastki nie pójdzie ani grosz. Nie ma wydatku, nie ma problemu z regułą wydatkową - proste.
Oczywiście ustawa mówi o tym, że minister finansów powinien dokonać wpłaty środków z budżetu państwa do Funduszu Rezerwy Demograficznej. Ale czy i kiedy to zrobi - to już temat na zupełnie inną dyskusję.
To, że rząd próbuje obejść regułę wydatkową, podejrzewa Paulina Hennig-Kloska. Przedstawicielka Koalicji Obywatelskiej uważa, że taki sposób finansowania "trzynastek" to kreatywna księgowość. Posłanka przekazała - jak już informowaliśmy - Rzecznikowi Dyscypliny Finansów Publicznych pismo w tej sprawie.
Czytaj też: Wypłata "trzynastek" możliwa przed wyborami prezydenckimi. "Bezpośrednio powiązana z datą wyborów"