Donald Trump zapowiedział nałożenie dodatkowych opłat celnych na import francuskich produktów, jak ser, wino, perfumy, szampan, czy dobra luksusowe. Jak donosi BBC, akcje firm LVMH (właściciel m.in. marek Hennessy, Louis Vuitton i sieci drogerii Sephora), Kering (właściciel m.in. marek Gucci, Yves Saint Laurent i Balenciaga) i Hermes spadły już o ok. 1,5 proc.
Dodatkowe taryfy na towary o łącznej wartości 2,4 mld dolarów mają być handlowym odwetem za francuski podatek cyfrowy, który od nowego roku odbierze ok. 3 proc. przychodu amerykańskich gigantów technologicznych takich jak Apple, Amazon, Google, Microsoft, czy Facebook. W reakcji na zapowiedzi administracji Trumpa Bruno Le Maire, francuski Minister Finansów, zadeklarował "silną europejską ripostę".
Będziemy walczyć o wprowadzenie międzynarodowego opodatkowania cyfrowego. To kwestia sprawiedliwości
- zapowiedział Le Maire.
Francuski podatek cyfrowy ma być naliczany od firm generujących nie mniej niż 750 mln euro przychodów na świecie i realizujących co najmniej 25 mln euro sprzedaży we Francji. Dodatkowy podatek ma dotknąć ok. 30 firm, z których większość pochodzi z USA. Zdaniem administracji Donalda Trumpa nowy podatek jest dyskryminujący wobec amerykańskich firm. Hiszpania, Włochy, Wielka Brytania i kilka innych krajów europejskich - śladem Francji - też zapowiedziało wprowadzenie podatku cyfrowego od technologicznych gigantów z USA.
Rodzime Ministerstwo Finansów jeszcze w lipcu deklarowało, że pracuje nad podatkiem cyfrowym. Zasady jego naliczania miałyby być podobne do tych, które zapowiedziała Francja. Prognozy dotyczące wysokości wpływów z takiego podatku w Polsce są różne. Premier Mateusz Morawiecki nową daninę opisał jako jeden z elementów finansowania "Piątki Kaczyńskiego" i mówił o 1 mld zł.
Teraz sytuacja jest niepewna, a polski podatek cyfrowy, głośno zapowiadany przez premiera Morawieckiego, stanął w martwym punkcie. Minister Cyfryzacji Marek Zagórski potwierdził, że w budżecie tego podatku nie ma, a on sam cały czas pozostaje jedynie koncepcją. Poseł PiS Jan Dziedziczak idzie jeszcze dalej i mówi wprost: "podatku cyfrowego nie będzie". Dziedziczak uważa, że może chodzić o dobre relacje ze Stanami i jego zdaniem być może bardziej opłaca się, aby podatku cyfrowego nie wprowadzać.