Jak donosi "The Sofia Globe", w rozmowie z radiem BNR Dr Kremena Stoewa z bułgarskiej Agencji ds. Bezpieczeństwa Żywności powiedziała, że w przypadku ostrzeżeń w sprawie polskiego drobiu otrzymano "nie tylko jedno lub dwa powiadomienia". Ostrzeżeń ze strony RASFF było łącznie szesnaście. Dr Kremena Stoewa odmówiła podania informacji, kiedy pojawiło się pierwsze ostrzeżenie ze strony europejskiego systemu szybkiego reagowania. Lokalne prawo nie pozwala także podać nazwy firmy, za pośrednictwem której skażone mięso trafiło na bułgarski rynek. Wiadomo jednak, że import mięsa nie ustał pomimo ostrzeżeń. Mowa o ponad stu tonach drobiu.
Część skażonego salmonellą mięsa drobiowego z Polski została skonfiskowana. Nie wiadomo jednak dokładnie, ile drobiu pozostało w obiegu. Jak dotąd nie odnotowano przypadków zatrucia wśród konsumentów. Lokalne media podały za dr Stoewa, że zainfekowane salmonellą mięso nie jest szkodliwe dla zdrowia po obróbce termicznej.
Na początku listopada Włochy zdecydowały się opublikować listę najbardziej niebezpiecznych produktów spożywczych. Wśród nich znalazł się polski drób, który - jak w Bułgarii - może być zakażony salmonellą. Powodem, dla którego mięso z naszego kraju znalazło się na czarnej liście jest fakt, że w 2019 r. wydano w UE sześć ostrzeżeń RASFF. Podobne zastrzeżenia padły pod adresem mięsa z Węgier. Czarna lista zawiera ponadto m.ini. pistacje z USA, czy małże z Hiszpanii.