Kredyt państwa Dziubaków w Raiffeisen Banku jest bodaj najbardziej znanym zobowiązaniem frankowym w Polsce. To w jego sprawie Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej wypowiadał się w październiku 2019 r., interpretując przepisy unijne. Polski sąd musiał dostosować się do wyroku TSUE. Jak jednak, że TSUE nie podał gotowej recepty na rozwiązanie sporu, a raczej wskazał, czym powinien kierować się sąd (tym, czego oczekuje kredytobiorca) - wyrok Sądu Okręgowego był zagadką.
Sprawa dotyczyła klauzuli indeksacyjnej w umowie kredytowej państwa Dziubaków. Powodowie argumentowali, że jest ona niedozwolona, a umowa bez tej klauzuli jest nieważna. Przedstawiciele Raiffeisen Banku w piątek wnioskowali o odroczenie rozprawy z uwagi na konieczność ustosunkowania się do nowych dokumentów, w tym m.in. opinii Rzecznika Praw Obywatelskich, który w listopadzie dołączył się do sprawy. Sąd wniosek o odroczenie rozprawy jednak oddalił.
Bank przekonywał też, że gdyby nie umocnienie się franka od momentu zaciągnięcia kredytu, sprawa nie trafiłaby do sądu. Sugerował też, aby raty i zadłużenie przeliczać nie po kursie bankowym (z klauzuli abuzywnej), ale średnim kursie NBP. Oczekiwał oddalenia powództwa.
Ostatecznie sąd stanął po stronie frankowiczów i uznał, że umowa jest nieważna. Wyrok jest nieprawomocny. Oficjalnego potwierdzenia ze strony Raiffeisen Banku nie ma, ale trudno sobie wyobrazić, aby prawnicy banku nie złożyli apelacji od wyroku.
Państwo Dziubakowie wskazywali przed rozprawą, że jeśli sąd unieważni ich kredyt, pozostanie im do spłacenia 180 tysięcy złotych.
Zgoła inne zdanie ma jednak bank. Ten przekonuje, że skoro kredytobiorcy korzystali przez 11 lat z pieniędzy wypłaconych na podstawie nieważnej umowy, to powinni zapłacić bankowi za to dodatkowe wynagrodzenie. Pełnomocnicy banku roboczo przyjmowali, że takie wynagrodzenie można by obliczyć m.in. na podstawie odsetek ustawowych albo przykładowego oprocentowania kredytu niehipotecznego (droższego niż hipotecznego!). Nie podawali konkretnych kwot, ale z pewnością szłyby one w setki tysięcy złotych.
Z taką argumentacją nie zgadzał się m.in. Rzecznik Praw Obywatelskich, który przekonywał, że państwo Dziubakowie powinni zwrócić bankowi jedynie kwotę kredytu, bez żadnych dodatkowych kosztów. Również Rzecznik Finansowy w wydanym 23 grudnia istotnym poglądzie w sprawie Dziubaków stwierdził, że bank nie może dodatkowego "wynagrodzenia za korzystanie z kapitału".
Skutkiem ewentualnego uwzględnienia takiego żądania byłoby wytworzenie sytuacji prawnej i ekonomicznej, w której przedsiębiorca stosujący niedozwolone postanowienia umowne nie tylko nie odniósłby negatywnych skutków związanych z ich stosowaniem, ale uzyskałby nawet większą korzyść niż z wykonania umowy zawierającej postanowienia niedozwolone
- argumentował Rzecznik Finansowy.
Na razie, zgodnie z piątkowym wyrokiem sądu, strony dokonają rozliczenia tego, co sobie nawzajem wypłacały. Wynika z tego, że państwo Dziubakowie będą musieli zapłacić Raiffeisen Bankowi ok. 180 tys. zł (jak relacjonowała kilka miesięcy temu Justyna Dziubak w tvn24bis.pl, z pożyczonych 400 tys. zł spłaciła już ok. 230 tys. zł).
Jak tłumaczy w rozmowie z next.gazeta.pl mec. Anna Szymańska z Kancelarii Radców Prawnych MKS Legal, ewentualne roszczenie Raiffeisen Banku o dodatkowe wynagrodzenie za korzystanie z kapitału przez państwa Dziubaków będzie stanowiło zupełnie oddzielną sprawę.
Mec. Szymańska przewiduje, że bank będzie starał się wykorzystać wszelkie możliwości, aby konsekwencje sprawy kredytu państwa Dziubaków były dla niego jak najmniejsze. - Skoro powiedział A, zapewne będzie chciał powiedzieć i B - komentuje mec. Szymańska. Wskazuje też, że w prowadzonych przez siebie sprawach frankowiczów z pewnością będzie posiłkowała się argumentami z piątkowego wyroku warszawskiego sądu.